Wrzesiński geodeta Sławomir P. został oskarżony o sfałszowanie ponad 700 dokumentów. Czy za przyjmowanie lewych podziałów odpowiedzą także urzędnicy? Biuro geodezyjne Sławomira P. działa od 2004 roku. Jako że on sam nie ma uprawnień geodezyjnych potrzebnych m.in. do wykonywania podziałów, podjął współpracę ze słupeckim geodetą Krzysztofem K. W ciągu sześciu lat firma P. wykonała kilkaset zleceń na terenie całego powiatu wrzesińskiego. Dokonała m.in. podziału części gruntów po Tonsilu. Wystawiane przez Sławomira P. dokumenty trafiały zarówno do ratusza, jak i do starostwa. Przez lata nikt nie podważał ich autentyczności – aż do grudnia 2010, kiedy geodeta ze Słupcy złożył w starostwie oświadczenie, że nie wykonywał i nie firmował swoim podpisem operatów przedstawianych przez firmę P.
To sprawiło, że zaczęto przeglądać dokumenty młodego geodety. Okazało się, że większość z nich została prawdopodobnie sfałszowana – zawierały bowiem podpis Krzysztofa K. Właśnie dlatego starosta wrzesiński Dionizy Jaśniewicz powiadomił o sprawie organy ścigania.
Co ciekawe, w tym samym czasie odeszli z pracy ojciec Sławomira P., który przez lata był geodetą powiatowym w starostwie, oraz teściowa młodego geodety, szefowa Wydziału Gospodarki Gruntami i Architektury w Urzędzie Miasta i Gminy we Wrześni.
Analiza kilkuset dokumentów zabezpieczonych w starostwie zajęła biegłym grafologom kilkanaście miesięcy. W końcu sporządzili opinię, na podstawie której – w grudniu 2012 roku – prokurator przedstawił Sławomirowi P. zarzuty.
– Dotyczą one tego, że od stycznia 2005 roku do marca 2010, w krótkich odstępach czasu, w celu użycia za autentyczne, podrobił 727 dokumentów geodezyjnych. Zrobił to w ten sposób, że opieczętowywał je podrobioną pieczątką o treści „geodeta uprawniony Krzysztof K.” oraz podpisywał je jako uprawniony geodeta, fałszując podpis Krzysztofa K. Następnie przekazywał te dokumenty do Starostwa Powiatowego we Wrześni. Grozi mu za to do 5 lat pozbawienia wolności – informuje Paweł Gryziecki, naczelnik Wydziału Śledczego Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Jak zapewnił nas prokurator, akt oskarżenia w tej sprawie trafił już do wrzesińskiego sądu.
Sławomir P. w październiku 2011 w rozmowie z nami twierdził, że podejrzewanie go o podrabianie dokumentów jest bezpodstawne, a cała ta sprawa została wykreowana przez starostę i jego urzędników, oraz że Jaśniewicz w bezpardonowy sposób – wykorzystując swoje stanowisko – zaatakował go poprzez doniesienie do prokuratury i ściągnięcie kontroli do starostwa. – To sytuacja kuriozalna w skali kraju, by starosta sam na siebie donosił, bo nie ogarnia sposobu funkcjonowania podległego mu wydziału – mówił wówczas P.
Dziś geodeta jest bardziej ostrożny w słowach. W środę stwierdził jedynie, że nie będzie komentował zarzutów prokuratury.
Tymczasem starosta zauważa, że zakończył się dopiero pierwszy, niezwykle ważny etap postępowania w tej sprawie.
– Potwierdzenie zarzutów dotyczących fałszowania dokumentów geodezyjnych na ogromną skalę spowoduje szereg skutków formalnoprawnych, jak i odpowiedzialności urzędniczych – wyjaśnia D. Jaśniewicz. – Jak wiadomo, firma pana P. wykonywała usługi geodezyjne, które w swojej masie dotyczyły wielu lukratywnych i znaczących nieruchomości, będących w ostatnich latach w obrocie prawnym w mieście i powiecie. W tej chwili jeszcze za wcześnie na ostateczne wnioski, ale konsekwencje mogą być tutaj poważne. Należałoby podnieść w tym momencie, że podejmowane przeze mnie w przeszłości działania, jak i te, które podejmowane będą w przyszłości, nie były, nie są i nie będą nacechowane przypisywaną mi publicznie złą wolą czy osobistą niechęcią do kogokolwiek. Wynikają one z obowiązków, które ciążą na mnie jako staroście, szefie jednostki samorządowej i reprezentancie Skarbu Państwa, gdyż, mówiąc kolokwialnie, „za to mi płacą” – dodaje starosta.
Co mają jednak zrobić osoby, które korzystały z usług Sławomira P.? Co oznacza dla nich stwierdzenie przez prokuraturę faktu, że dokumenty, które wystawiał, są podrobione?
– We wszystkich sprawach, które kończyły się decyzją administracyjną w oparciu o Kodeks Postępowania Administracyjnego, w wypadku wystąpienia nowych istotnych okoliczności (a bez wątpienia takie zaistniały – przyp. red.) należy wznowić postępowanie – informuje D. Jaśniewicz. – Każda sprawa podlega indywidualnemu rozpatrzeniu i ponownemu rozstrzygnięciu.
Starosta uważa, że mamy do czynienia z sytuacją, którą można by przyrównać do wprowadzenia do obrotu fałszywych banknotów. Dlatego te „fałszywe banknoty” należy z obiegu wycofać. Co ważne, osobom poszkodowanym przez firmę Sławomira P. będzie przysługiwać roszczenie cywilnoprawne.
A co z odpowiedzialnością urzędniczą, o której wspomina starosta? Czy poza geodetą ktoś inny zostanie pociągnięty do odpowiedzialności? Niestety, na te pytania nie można jeszcze odpowiedzieć – ten wątek jest dopiero sprawdzany przez poznańskich prokuratorów.
Nie wiadomo także dzisiaj, kiedy ruszy proces oskarżonego geodety. Wrzesiński sąd nie wyznaczył jeszcze terminu pierwszej rozprawy.