Geodezja to nie jest jedyne miejsce, gdzie konstytucyjne wartości są przez prawodawcę olewane. Płacz nad tym to trochę płacz nad faktem, że ludzie przekraczają prędkość, a przecież im nie wolno. Co więcej, przekraczanie prędkości jest przyczyną znacznej części wypadków drogowych. I co? I nic. Dalej wszyscy przekraczają.
Tak samo ustawodawca przekracza ramy konstytucyjne i pisze prawo jak mu tam pasuje, mimo że pewne wartości nadrzędne (choćby konstytucyjne) powinny go ograniczać.
W takim też kontekście się znajdujemy i każdy geodeta musi się w nim odnaleźć.
Rozporządzenie EGiB nie jest właściwym i konstytucyjnym trybem do ustalania przebiegu granic. Trochę podobnie, jak neosędziowie nie są prawdziwymi sędziami, bo ustanowieni w nieprawidłowym trybie.
Ale ustawodawca złamał zasady, ustanowił takie przepisy, w konsekwencji mamy teraz ustalone, a czasem nawet (o zgrozo!) zastabilizowane znaki graniczne w takim trybie. Podobnie jak mamy kilka milionów wyroków wydanych przez neosędziów. Trudno teraz, żeby to wszystko uznać za niebyłe, bo przecież niezgodne z zasadami nadrzędnymi.
Nie bardzo mamy inne wyjście, niż poruszać się w tym grajdołku prawnogeodezyjnym, który nam ustawodawca stworzył.
W szczególności zaś nie możemy od tak uznać wszystkich kamieni zastabilizowanych w trybie EGiB jako niezgodne z prawem i nieistniejące. Tak samo, jak nie możemy uznać od ręki wszystkich wyroków neosędziów jako niebyłe. Chaos wprowadzony takim rozstrzyginięciem byłby bowiem wielokrotnie większy, niż potencjalne zyski. Skąd bowiem szeregowy obywatel będzie miał wiedzieć, który kamień graniczny jest "legalny", a który "rozporządzeniowy"?
Z tego też powodu nie można uznać wszystkich kamieni posadzonych w trybie egib jako nieistniejących, niebyłych, nieważnych i niegeodezyjnych. One mimo, że są ustalone niezgodnie z zasadami nadrzędnymi, to pełnią funkcję informacyjną o zasięgu prawa własności. I tak długo, jak ktoś konkretnego kamienia skutecznie nie usunie we właściwym trybie, tak długo on jest ważnym znakiem informującym, jak daleko sięga własność konkretnej nieruchomości. Nawet, jeżeli pokazuje nieprawdę.