Witam.
Na dziś nie ma GGK a ta poprzednia Pani, która zajmowała to stanowisko chyba jednak nie wiedziała tak naprawdę co się dzieje "na dole" w jej podległych służbach. Tzn. może i wiedziała, ale brak u niej doświadczeń zawodowych dotyczących prawdziwego miernictwa powodował moim zdaniem całkowite lekceważenie problemów. Wszyscy ponadto wiemy ( my w wykonawstwie), że za kadencji Pani Orlińskiej priorytetem dla niej zawsze był GIS. I z jej otoczenia doradców nikt najprawdopodobniej nie potrafił jej wytłumaczyć, że GIS i miernictwo to dwie zupełnie inne dziedziny. Za czasów tej Pani do powszechnego obiegu weszły słowa "topologia map". Do dziś nikt tego nie rozumie i nikt nie wie jak pogodzić to co faktycznie jest w państwowych zasobach (chodzi mi o jakość danych archiwalnych i skalę bałaganu, który jest dziś systematycznie zwiększany) z oczekiwaniami w GUGiK. Wiemy wszyscy, że większość osób zatrudnionych w GUGiK to osoby bez wykształcenia geodezyjnego. Wiemy też, że osoby tam pracujące i mające uprawnienia zawodowe można policzyć na palcach jednej ręki. A te osoby (doradcy z uprawnieniami i doświadczeniami) są marginalizowani i mają coraz mniej do gadania. Inną jeszcze istotną sprawa jest fakt, że doświadczenia tych osób są związane tylko z rejonem Warszawy. I ja osobiście wcale się nie dziwię, że dzisiejsze prawo w zakresie geodezji jest takie, jakie jest. Bo niby jakie ma być, skoro tworzą je ludzie nie znający rzeczywistych problemów w poszczególnych regionach i nie mające pojęcia o właściwej sztuce geodezyjnej. Ja pracując na terenie katastru pruskiego mam wspaniałe wzorce ugruntowane wieloletnią tradycją. I chociażby z tego powodu, że uczyli mnie "starzy" katastralnicy nie potrzebuję właściwie żadnych przepisów, żeby swoja robotę dotyczącą spraw gruntowo-prawnych wykonać z właściwą sztuka geodezyjną. Szkoda tylko, że nikt z Warszawy nie pofatyguje się nigdy w "moje strony" i nie popatrzy jak jest tu prowadzona ewidencji od ponad 150 lat. Oczywiście do dziś są księgi wieczyste z tych okresów oraz matrykuły (stara nazwa rejestrów gruntów) i jest to wspaniały materiał wzorcowy. Zasoby państwowe do dziś przechowują szkice polowe od 1865 roku (takie znam najstarsze) a księgi wieczyste mają akta, w których do dziś leżą dokumenty do celów prawnych. Nie mam pojęcia dlaczego mając takie wzorce w naszym kraju wymyśla się coś całkiem nowego. A te "nowe" najczęściej jest takie, jakie jest. Że miotamy się wszyscy jak żyd po pustym sklepie, żeby zadowolić jakoś klienta, starostę, wingika no i gugik. Nie chce mi się już nawet pisać jaką realną wartość mają nasze uprawnienia, które kiedyś zrobiliśmy, bo zamiast działać zgodnie z prawem, spełniamy najczęściej najgłupsze zachcianki geodetów powiatowych, którzy w najzwyklejszy chamski sposób nas szantażują. Napisałaś Ula jak i Radek, że jesteśmy raczej skazani na wyeliminowanie z rynku. A ja się jakoś nie boję. Zwykli ludzie są coraz bardziej świadomi swoich praw i możliwości ochrony swojej własności. A to co robi większość lekkoduchów i chciwców geodezyjnych, którzy patrzą tylko na pieniądze partacząc swoje roboty powoduje to, że niezadowolonych właścicieli mających problemy i spory jest coraz więcej. Pamiętam jak Radek kiedyś napisał, że wcale go to nie cieszy, ale takie zachowania geodetów powodują to, że on ma coraz więcej roboty. Ja tez to widzę u siebie. Problem może tylko w tym, że nie trafiają do mnie sprawy łatwe a czasami też chciałbym zrobić coś prostego za niezłą kasę. Ale jak na razie nie mam zamiaru narzekać. Dla mnie ważniejsze jest chyba to, że świadomość i mądrość u zwykłych ludzi mających nieruchomości jest bardzo często sporo większa od tych osób, którzy serwują nam tak marne prawo. I chyba całe szczęście, że nikt z gugiku nie ma wpływu na kodeks cywilny. Bo to co ostatnio mogli spieprzyć w ustawie PGiK i UoGN oraz odpowiednich rozporządzeniach, to już spieprzyli. Cały czas jednak bardzo chciałbym, abyśmy wytknęli im głupoty w dzisiejszym prawie i po prostu spytali jak mamy uczciwie pracować i czy zamierzają coś z tym zrobić. No i zgadzam się z Tobą Ula, że powinniśmy walczyć na ile się da z prawem powiatowym. Nie wiem czy mają to być skargi czy jakieś pisma z powiadomieniem i oczekiwaniem na wyjaśnienie. Tylko na litość boską nie mogą być to tylko trzy osoby, które tego chcą. Rozpocząłem ten wątek z zamysłem uporządkowania i naświetlenia problemów związanych z podziałami. Chciałbym jednak napisać bardzo wyraźnie, że zdaje sobie sprawę, iż problemy są nie tylko przy sprawach prawnych. I nie chcę, aby ten wątek dotyczył tylko problemów prac przy granicach. Więc może zaproponuję coś bardziej konkretnego. Jeśli ktoś z członków PTG ma jakiś problem w jakimś powiecie i może udokumentować to w jakiś sposób, że jest łamane prawo, niech po prostu opisze to, prześle dowody i wyśle wszystko na pocztę Zarządu. Przedłożę to na posiedzenie Zarządu i poddam pod głosowanie czy wysyłamy to gdzieś "wyżej". Z mojej strony mogę obiecać tyle, że nie mam żadnych obaw, aby w imieniu Zarządu podpisać się pod jakimś pismem i wysłać w odpowiednie miejsce.
pozdrawiam
Jarek