Skoro jakoś nie wywiązała się szersza dyskusja, o którą prosił Leszek, to może przedstawię ciąg dalszy poruszonej przeze mnie sprawy...
Otóż nasz Wójt Gminy, w pismie kierowanym do SKO, będącym swego rodzaju wyjasnieniem składanym w związku z wniesieniem do SKO przez stronę zażalenia na niezałatwienie sprawy w terminie i przewlekłość postępowania, był uprzejmy napisać (przywołam w skrócie i własnymi słowami kluczowe kwestie)
1. Firma która miała przygotować ocenę zwróciła się z wnioskiem do Wójta z prośbą o przedłużenie terminu na sporządzenie oceny "ze względu na ustalenie, czy przebieg granic rozgraniczanych działek nie był ustalony decyzją scaleniową". W ocenie organu "Powyższe ma wpływ na przebieg postępowania rozgraniczającego, gdyż ustalone granice w wyniku postępowania scaleniowego nie podlegają rozgraniczeniu, a jedynie wznowieniu znaków granicznych." Wobec powyższego organ przychylił się do prośby firmy i aneksem do umowy ustalono nowy termin na sporządzenie oceny do dnia 11 października 2012r.
2. Jednocześnie Wójt pismem z dnia 21 września 2012r. wystapił z pismem do Starostwa Powiatowego o wydanie kopii decyzji scaleniowej poświadczonej za zgodność z oryginałem. Wg organu "Zebrany materiał dowodowy wskazuje, iż sprawa zostanie skierowana do Sadu, tym samym postępowanie administracyjne zostanie umorzone".
No i SKO rozpatrzyło zażalenie strony... Po 10 miesiącach trwania postępowania zażalenie okazało się... niezasadne... Dlaczego? Ponieważ przedmiotowa granica, w świetle art.35 ust.3 ustawy PGiK, nie podlega rozgraniczeniu gdyż została ustalona i zatwierdzona decyzją Prezydenta m.st. Warszawy (...) o scaleniu gruntów (...). "Zebrany materiał dowodowy wskazuje zatem, że jak wskazałWójt Gminy, że sprawa skierowana zostanie do sądu powszechnego, zaś postępowanie administracyjne zostanie umorzone. Wskazuje to, że sprawa nie podlega trybowi administracyjnemu dlatego zażalenie uznac należy za niezasadne."
No i może sobie "pozwolić" SKO na takie rozpatrzenie wniesionego zażalenia... Czyli "po łebkach" i na od(...) ... Bo od postanowienia wydanego przez SKO nie przysługije stronie już jakikolwiek środek odwoławczy... :mrgreen:
No i okazuje się, że gmina w tej sytuacji - jak wynika z rozmowy telefonicznej przeprowadzonej z urzędnikami w gminie - "będzie umarzać" postępowanie i kierować sprawę do Sądu...
Zgroza...
1. Wójt Gminy przede wszystkim wprowadził w błąd SKO. Bo w decyzji scaleniowej nie są wymienione numery rozgraniczanych działek... Nie są, bo powstały one w okresie późniejszym, na skutek podziału... Ale to odrębny temat... Dam głowę sobie uciąć, że SKO oparło się jedynie na "zapowiedzi" Wójta, a więc zdarzeniu przyszłym niepewnym, że rozgraniczane działki były przedmiotem scalenia... Nie były, bo w dacie scalenia nie istniały... Pewnie w aktach sprawy przekazanej do SKO nie było jzałączonej kopii tej decyzji...
2. Nawet gdyby te działki były przedmiotem scalenia, to powołany przez SKO przepis... przecież nie dotyczy omawianej sytuacji... Art.35 ust.3 ustawy PGiK odnosi się przecież do okresu, gdy w trakcie scalenia następuje wniosek o rozgraniczenie... A nie już po zakończeniu tej procedury...
3. Wójt będzie postępowanie umarzał... I przekazywał sprawę do Sądu... Ciekawy jestem podstawy prawnej tej decyzji... Przerażenie budzi, że przecież geodeta upoważniony przez Wójta przeprowadził czynności ustalenia granic i przekazał Wójtowi protokół graniczny. Zgodnie z tym protokołem granicę ustalono na podstawie zebranych dowodów... Ale jak widać nic to nie znaczy... Bo wójt będzie "umarzał"... Bo tak mu zaleciło SKO...
4. A ocena, o którą występował geodeta? No zapewne - wobec zamiaru umorzenia sprawy i przekazania jej sądowi - jest niepotrzebna... No bo po co komu ocena, albo nawet włączenie sporzadzonej dokumentacji do zasobu, skoro postępowanie ma być umorzone?
Nic to... Niech każdy robi swoje... Będą "kwity", to będziemy się do nich odnosić... Jak na razie "ręce opadywują"... Ale - skoro Wójt tak podchodzi do sprawy - mamy dla niego też niespodziankę... Wystawimy mu fakturę za usługę w postaci zleconego wykonania ustalenia granic... W naszej ocenie "fatyga" geodety warta jest ni mniej, ni więcej jak 6 000 zł. No bo jeżeli zlecona "ocena" wykonanych czynności kosztowała gminę 4 000 zł, to chyba same czynnosci są trochę więcej warte? Rozumiem, że skoro Wójt zleca prywatnemu geodecie przeprowadzenie czynności ustalenia granic, który musi chociażby płacić podatki od wykonanych prac geodezyjnych, to chyba nie sądzi, że będzie to usługa "gratis"?
Głupota urzędnicza i ich bezmiar niewiedzy nie znają granic...
I pomysleć, że gdyby w gminie był geodeta gminny, to byc może nie dochodziłoby do takich "durnot"... Jestem załamany... Bo to się dzieje przecież w mojej gminie...
Pozdrawiam, Adam Wójcik.