Hipotetyczny temat wynikający z dyskusji w innym wątku.
Geodeta prowadzi czynności wznowienia znaków granicznych.
W tych czynnościach uchybia terminowi zawiadomienia o czynnościach, jakiejś strony nie zawiadamia w terminie.
Czynności zostają wykonane, znaki graniczne wznowione, protokół spisany.
Operat został złożony do ośrodka.
W toku czynności kontrolnych weryfikator odmawia przyjęcia operatu, stwierdzając, że naruszono termin zawiadomienia.
I zostajemy w tym miejscu. W zasadzie nie ma znaczenia, czy praca została zaniechana zgodnie z art. 12b ust. 7b, czy organ wydaje decyzję o odmowie przyjęcia zgodnie z art. 12b ust. 8. Skutek jest ten sam, operat nie zostaje przyjęty do zasobu.
Niemniej protokół został spisany, na gruncie znajdują się kamienie graniczne.
Jaki status mają te kamienie? Jakby nie było, czynności wznowienia znaków granicznych są w pełni czynnością z zakresu stosunków z prawa cywilnego, a co ważniejsze, ustawa wprost przesądza, że kontrolę wykonania tej czynności może wykonać jedynie sąd cywilny w drodze powództwa. Odmowa przyjęcia operatu dotyczy dokumentacji geodezyjnej.
Co z takimi kamieniami? Jaki mają status?
Idźmy dalej: przestępstwem z art. 277 kk będzie usunięcie tych znaków granicznych na skutek odmowy przyjęcia operatu, czy przestępstwem było wystawienie tych znaków w momencie ich osadzania?
Kilka modyfikacji tego kazusu:
1. Geodeta postanawia usunąć usterkę, zawiadamia ludzi jeszcze raz, spisuje protokół jeszcze raz. Jaki w tym wypadku jest status poprzedniego protokołu? Jeżeli stwierdzić, że protokół spisany za pierwszym razem był nieistniejący, albo nieważny, to z automatu wypełniamy dyspozycję art. 277 kk: za pierwszym razem kamienie osadzono fałszywie.
2. Dwa podkazusy dotyczące sytuacji, kiedy geodeta przeprowadza czynności mimo uchybienia terminu zawiadomienia:
2a - wszyscy, nawet nieprawidłowo zawiadomieni stawili się na gruncie i bez zastrzeżeń podpisali protokół.
2b - zawiadomiony nieprawidłowo uczestnik nie stawia się, bo na przykład czynności ma w nosie. Albo nie stawia się celowo, bo jest w konflikcie z sąsiadem (w tym wypadku jest stosunkowo łatwo, bo dokładnie taki przypadek rozpatrywał WSA, tworząc tezę, że takiego rodzaju uchybienie nie ma wpływu na wynik sprawy).
Punkt 2a w połączeniu z punktem 1 daje ciekawy efekt: geodeta robi z ludzi idiotów. Dwa razy wykonuje takie same czynności, dwa razy zawiadamia, a ostatecznie za drugim razem niczego nie zmienia, a pokazuje ludziom to samo, tylko po to, żeby w papierach się zgadzało.
Dochodzi ostatni problem: geodeta nie prowadzi postępowania administracyjnego, więc nie jest w stanie zawiadamiać za pomocą fikcji doręczenia, co w oczywisty sposób może powodować kolejne podkazusy. Tych akurat nie uważam za celowe, żeby je dyskutować.