Witam.
Trochę trudno mi się odnieść w sposób jednoznaczny do wypowiedzi Pana Marca, bo mógłbym to zrobić tylko wtedy, gdybym sam był na takim szkoleniu i słyszał to, co Wiola napisała, osobiście. Mam jednak całkiem spore zaufanie do Wioletty, więc powiem tak. Jeśli Pan Marzec wygłasza takie tezy na szkoleniach, to moim, bardzo skromnym zdaniem, sam powinien się doszkolić. Nie mam zamiaru nic tu udowadniać w tym zakresie, bo nie jest moim zamiarem psucie reputacji Pana Marca. Ale ewidentne luki w prawie geodezyjnym, w żadnej mierze nie upoważniają do takich stwierdzeń. Jeśli Pan Marzec, lub ktoś podobnie myślący są przekonani do słuszności wygłaszania takich racji, jestem do dyspozycji w konsultacji dotyczącej tego tematu. Mój telefon każdy kto chce, znajdzie bez trudności.
Ja osobiście nie mam pojęcia jak można wznowić znak, który nie był uprzednio stabilizowany.
Teraz zrobiły się takie czasy, że "każdy" udowadnia własne mądrości i racje. A w interpretacjach tych bardzo często zapomina się, że my geodeci podlegamy w szczególności pod ustawę Prawo geodezyjne. I jako zwykli obywatele mamy prawo uznawać zasadę, co nie jest zabronione, jest dozwolone. Byle nie działać w sprzeczności z prawem. Znam nawet jedną z teorii serwowaną przez niektóre osoby, że jeśli kiedyś był znak graniczny, to można tylko wznowić. Czyli, że nie można wyznaczyć. Ja osobiście (podobnie chyba jak wielu innych geodetów) za nadrzędne uznaje oczekiwania klienta, który zleca prace geodezyjną. Jeśli chce mieć znaki graniczne (przy ich braku) to wznawiam, jeśli zachodzi taka okoliczność. Jeśli nie były nigdy stabilizowane trwale, to wyznaczam i utrwalam zgodnie z życzeniem klienta. Bo niby kto ma wkopać kamień graniczny, jak nie ja, geodeta? Jakie to ma znaczenie dla właściciela, czy kiedyś był tam znak trwały, czy tylko określony miarą punkt graniczny? Jakiś przepis zabrania wyznaczać i utrwalać?
Podobnie wygląda sprawa (jeśli chodzi o luki w prawie) w sytuacji, którą opisuje Agnieszka.
Napisała
Więc moim zdaniem te 3 punkty w ogóle nie podlegają wznowieniu, a jedynie należy wykazać w protokole, że odnaleziono znaki graniczne i że nie są one uszkodzone, przesunięte, zniszczone.
Stwierdzenie bardzo słuszne i logiczne. Ale czy prawo przewidziało jakikolwiek protokół na odszukane znaki graniczne? Ja osobiście nie raz miałem zarzuty, że nie wolno mi nic pisać w protokole z wznowienia o odszukanych znakach granicznych. Bo ten protokół nie dotyczy takich sytuacji. Więc w jakim protokole to opisać? Ustawodawca oczywiście nie przewidział takich sytuacji. A mnie kilkakrotnie przydarzyły się sytuacje, że był spór na gruncie, bo właściciele nie wiedzieli jak przebiega granica. "Pech" chciał, że w opisywanych przez mnie sytuacjach, odszukałem niewidoczne znaki i zażegnałem spor udowodniając, że odszukane znaki leżą w miejscach ich pierwotnego położenia. Właściciele byli jednak bardzo zainteresowani, żeby złożyć podpisy w jakimś dokumencie, który potwierdzałby rozstrzygnięcie sporu. Oczywiście sporządziłem protokół z podaniem (moim zdaniem) właściwej podstawy prawnej. Jaki to był protokół i jaka podstawa prawna, zostanie w tym momencie tajemnicą, którą znam ja, i osoba przyjmująca operat do zasobu. Najważniejsze moim zdaniem jest to, że spór graniczny został zażegnany. Bo wykonane zlecenie zostało zrealizowane w sposób zadowalający zainteresowane strony. I nie wydaje mi się, żeby w najmniejszym stopniu zainteresowaną stroną w takich przypadkach było starostwo, które przyjmuje operat. Bo sprawa dotyczyła nie ich granic i nie ich problemu.
pozdrawiam
Jarek