Dzisiaj byłam na czynnościach ustalenia przebiegu granic w świetlicy.
Czułam się co najmniej jak w luxmedzie. Monitor z pojawiającymi się komunikatami:
ST3
2
ST2
1 i 4
ST1
14
coś w ten deseń.
Otóż pierwszą czynnością jaką należało wykonać to "zarejestrować się", po tej rejestracji moja klientka otrzymała żółtą karteczkę z wypisanym numerem "2". Po rejestracji wszystkich uczestników ustalenia przebiegu granic działek na daną godzinę, zaczyna się losowanie. Bęben maszyny losującej losuje numerki do określonych stanowisk do ustalania przebiegu granic. Po 5 minutach moja klientka dostała ST1. Idziemy do stanowiska, monitor obrócony w naszą stronę, geodeta odnajduje przedmiotową działkę, wgrywa ustalone granice w tle ortofotomapa. Przedmiotem ustalenia jest jedna granica, południowa działki. Pozostałe granice termin na jutro. Geodeta podaje czołówki działki, zapisuję na kartce. Po czym pada pytanie, czy zgadza się Pani na taki przebieg granicy....
Oczywiście wtedy wkraczam ja i mówię, że z tej ortofotomapy to moja klientka nie umie sobie zwizualizować tego przebiegu granicy na gruncie, poza tym, gdzie jest druga strona właściciel działki, z którą ustalany jest przebieg granic. Oznajmiłam, że brak jest tutaj szczegółów sytuacyjnych czy widocznej miedzy, od których można sobie taką granicę usytuować. Po kilku moich zdaniach, gość pyta czy jestem geodetą
Powiedziałam, że tak można powiedzieć.
Powiedziałam, że moja klientka nie zgodzi się na takie ustalanie przebiegu granic, dopóki nie zostaną oznaczone punkty graniczne w terenie. Ku mojemu zdziwieniu geodeta powiedział, że jak chce to oni mogą je wyznaczyć
Oczywiście powiedziałam, że jak najbardziej chcemy je zobaczyć w terenie, jutro mają dzwonić i poinformować o terminie wyznaczenia.
Można? Można
Wkroczył domniemuję wykonawca (właściciel firmy)