To nie są trudności ze zrozumieniem tego co się dzieje w branży. Co najwyżej to są problemy z akceptacją tej prawdy, że w naszej branży powszechnie nie jest przestrzegane prawo i nikt, od organów nadzoru geodezyjnego, przez organy nadzoru budowlanego (w kontekście tego wątku) a na organizacjach geodezyjnych skończywszy, nie jest zainteresowany likwidacją tej patologii.
A to co napisał Andrzej to nie są żadne analogie. Akurat w medycynie każdy dokładnie wie do czego ma prawo a wzajemne wkraczanie sobie w zakres kompetencji grozi sankcjami dyscyplinarnymi i karnymi. Oczywistym jest, że lekarze nie zajmują się całą sferą ochrony zdrowia bo w tym obszarze jest całe multum zawodów. Ale... to nie jest tak, że lekarz może zlecić pielęgniarce coś, co stanowi wyłączny zakres jego kompetencji. Wręczyć jej skalpel i powiedzieć żeby wycięła pacjentowi wyrostek bo on musi teraz odebrać dziecko z przedszkola. Może jej zlecić jednie czynności do których ma ona formalnie potwierdzone kwalifikacje. Także bez manipulacji proszę ;-).
Owszem, w przepisach dotyczących uprawnień jest sporo niedopowiedzeń. Ale akurat kwestie tyczeń, pomiarów kontrolnych czy pomiarów odkształceń i przemieszczeń są sprecyzowane jednoznacznie i nikt nie może mieć wątpliwości, że ich wykonywanie wymaga posiadania uprawnień. Właśnie w tym art. 45.2 5) o którym napisał ucz234. I chociaż byśmy nie wiem jak relatywizowali treść punktu 1 - tego od kierowania i sprawowania bezpośredniego nadzoru to punkt 5 sprowadza nas na ziemię.
Ale oczywiście mam świadomość, że ten chaos pojęciowy i prawny który jest ustawie prawdo geodezyjne i kartograficzne powoduje, że można sobie jeszcze na ten temat podyskutować. Bo np. w punkcie 5 jest mowa o "pracach geodezyjnych" a do wykonywania tych jest uprawniony, poza wyjątkami, przedsiębiorca (na podstawie art. 11). Czyli suma tych przepisów prowadzi do wniosku, że to powinien być przedsiębiorca mający uprawnienia i wykonujący te czynności osobiście
.
Taaa...