Jednak przywołany przepis stawowi, że dokumentacja jest kontrolowana w zakresie "osiągnięcia wymaganych dokładności"...
Przepis kontrolującemu ani nic nie nakazuje, ani nie ogranicza, w szczególności jakimi metodami i narządziami ma być wykonywana ta kontrola osiągania dokładności. Jeżeli ma życzenie jechać w teren, to przecież nikt mu tego nie zabroni... Inna sprawa to po co? Bo przecież na pewno nie pojedzie z Twoim sprzętem, a więc sprawdzi co najwyżej osiągnięcie dokładności własnego pomiaru na własnym sprzęcie, przy czym wcale nie należy tego jego pomiaru traktować jako wzorzec, ponieważ nie ma jakiejkolwiek gwarancji, że to on pomiar wykonał poprawnie (w przypadku wystąpienia jakichś rozbiezności).
Zupełnie odrębną kwestią jest - na co w rozmowie na naszym ostatnim Walnym zwrócił mi uwagę Śląski WNGiK - to kwestia prawa wejścia na grunt... Rozmawialiśmy mianowicie o tym, czy dokonując kontroli przedsiębiorcy, osoby kontrolujące mają prawo wejścia na grunt, na którym takie pomiary miały (mają) miejsce? Otóż WINGiK wyraził opinię, że tak, ale jedynie w stosunku do prac będących "w toku". Na poparcie swojej tezy przywołał przepis §10 ust.3 pkt 1 rozporządzenia ws kontroli urzędów instytucji i przedsiębiorców. I faktycznie, zgodnie z tym przepisem
3. Kontrolujący jest uprawniony do:
1) wstępu i poruszania się po terenie jednostki kontrolowanej oraz po obszarze, na którym są wykonywane przez tę jednostkę prace geodezyjne i kartograficzne,
Hm... Z uwagi na to, że osoba upoważniona przez starostę do kontroli dokumentacji nie jest osobą kontrolującą w rozumieniu przepisów dot. kontroli przedsiębiorców, to w zasadzie jej wstęp na grunt jest chyba... nielegalny...
Geodeta ma prawo wstępu na grunt w związku z wykonywaniem pracy gik, o czym stanowi przepis ustawy. Osoba kontrolująca przedsiębiorcę (w trybie przepisów o kontroli przedsiębiorców) -> też ma podstawę prawną wejścia na grunt. A tu się okazuje, że osoba dokonująca kontroli dokumentacji wnioskowanej o przyjęcie dokumentacji do zasoby takiego prawnego uprawnienia nie ma... A skoro formalnego uprawnienia nie ma, to... działa w tym zakresie bez podstawy prawnej... Znaczy się "po partyzancku", żeby powiedzieć wręcz że nielegalnie?
Kurczę... A na początku tej dyskusji sądziłem - intuicyjnie, jak się teraz wydaje - że to oczywiste, że może...
Pozdrawiam, Adam Wójcik.