Rzecz w tym, że tutaj mamy umowę o dzieło i konkretne rozwiązanie prawne, przewidziane w kodeksie cywilnym, które pozwala (a nawet nakazuje!) przerzucić całość odpowiedzialności za ewentualne nieprawidłowości w granicach na zleceniodawcę.
Sytuacja jest analogiczna, jakbyśmy mieli cegły które się kruszą w rękach i wynajęlibyśmy firmę do wybudowania z tych cegieł domu. Firma, jako ekspert oczywiście ma wystarczająco dużo wiedzy, żeby stwierdzić, że z takich cegieł nie da się niczego wybudować Taka firma może wykonać trzy rzeczy:
1. Poinformować inwestora że materiał się nie nadaje do pracy i mimo wszystko wykonać budynek jeżeli się inwestor uprze,
2. odmówić wykonania zlecenia
3. przekonać inwestora do dostarczenia nowych cegieł, albo przekonać, żeby skorzystał z usług wypalania cegieł, którą także potrafi wykonać owa firma budowlana.
Analogia na grunt omawianego przez nas przypadku jest chyba oczywista.
Jarek, zupełnie nie rozumiem, czemu przyjąłeś, że ten geodeta (z treści kazusu wcale nie wynika, że on miał cokolwiek wspólnego z wcześniejszymi etapami projektowania) ma cokolwiek wspólnego z granicami na tej nieruchomości. W ogóle rozumiem Twoją wypowiedź, że oburzasz się, że geodeta może mieć prawo do wytyczenia budynku z tego, co dostarczył inwestor bez wcześniejszego ustalenia granic, bo przecież geodeta odpowiada za granice. No nie, to nie jest zgodne ani w historii nigdy nie było zgodne z duchem prawa cywilnego. Geodeta który dostaje takie zlecenie ma do wyboru tak na oko trzy drogi, które przytoczyłem w analogii budowlańca.
Ponadto zauważam, że autor rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie świadomie posłużył się w §12 odległością wyrażoną w postaci 4m a nie 4,00m. Ciężko bowiem zakładać, że autor rozporządzenia nie zna elementarnej wiedzy, którą poznają jeszcze uczniowie podstawówki, dotyczącej zasad zaokrąglania liczb i konsekwencji konkretnego zapisu. Tym bardziej, że przytoczone rozporządzenie jest aktem stricte technicznym, a więc należy zakładać, że autor co najmniej ma pojęcie o regułach Bradis-Kryłowa.