Piszesz Maciek, że
Dla mnie problemem jest brak trwałości ustalonej granicy i to zagwarantowanej normą prawną. Biorąc pod uwagę orzecznictwo sądów w sprawach zasięgu własności nieruchomości uregulowanych AWZ granice ustalone na zgodne oświadczenie stron powinny być wiążące bezwzględnie w następnych postępowaniach.
a w podsumowaniu
Reasumując, ponieważ dokumentacja opisująca granice jest nie jednoznaczna to nie gwarantuje ona, powtarzalnego wykonania ustalenia. Skutkiem jest możliwość różnego ustalenia przebiegu granicy przez różnych geodetów gdzie żaden z tych przebiegów nie można uznać za wadliwy. Strony tego nie zrozumieją i trudno im się dziwić.
Ja nie dlatego przywołałem działania PTG z przed ponad dziesięciu lat, żeby wskazać skuteczne rozwiązanie problemu, ale dlatego, że w naszym przekonaniu (na tamten czas) dawało to choć cień szansy, że wyniki działania geodetów w czasie ustalania granic (niezależnie od trybu) będą zbliżone. Co do zasady zgadzam się z Tobą, że zgodne oświadczenie powinno gwarantować trwałość ustalonej granicy. Ale od strony prawnej zgodnej z KC będzie to możliwe tylko wtedy, gdy odpowiednie zapisy będą ujęte w ustawie, a nie rozporządzeniu. Piszę o "odpowiednich zapisach", które trzeba by było dostosować do czasów obecnej demokracji i poszanowania rangi naszego zawodu. Ale na dziś wobec braku woli politycznej dotyczącej rozwiązania problemów właścicieli gruntów wynikających z pseudo-modernizacji, nie mamy na co liczyć. I żeby być dobrze zrozumianym, nie chodzi mi wcale o interesy geodetów. Bo tu ich nie ma i być nie może. Chodzi mi tylko o to, żeby fachowość wynikająca z uprawnień coś znaczyła i nie było tak jak piszesz, że
"w konsekwencji nasz autorytet leci na łeb".
Masz rację pisząc, "że częstotliwość postępowań związanych z granicami zwiększa się drastycznie. Kiedyś te postępowania były zdecydowanie wyjątkowe." Domyślam się, że masz na myśli modernizacje, które w swych wynikach robią więcej szkody niż pożytku. Powodów tego stanu jest wiele. Najważniejsze to zapewne to, że nikt nie ponosi żadnej odpowiedzialności za spapranie roboty, o jej wykonaniu decyduje najniższa cena, zawodowa świadomość większości osób je wykonujących jest drastycznie mała, nadzoru praktycznie nie ma żadnego, no i na koniec zaciekła obrona tak ustalonych granic przez urzędników, no bo przecież MIELIŚMY MODERNIZACJĘ!
Nie chcę teraz wchodzić w szczegóły, bo w tym temacie można zrobić kilka doktoratów. Powiem tylko to, co mnie najbardziej wkurza w obecnym prawie. Chyba najwięcej szkody wyrządzono właścicielom gruntów pomysłem, że ustalenie granic w trybie EGiB jest ustaleniem na potrzeby EGiB. Mógł to wymyślić tylko szaleniec, ignorant lub amator nie mający pojęcia o ilości szkód, które czyni. Za jakiś czas zorientowano się, że ewidencja gruntów nie prowadzi dwóch baz (dla właścicieli i dla samej bazy) i poprawiono nieco zapisy. Zaproponowano jednak wyższość oświadczeń nad innymi dowodami. To też się nie sprawdziło, więc stwierdzono, że oświadczenia nie mogą być sprzeczne z dokumentami, a te (jedyne) są często właśnie takie jak Maciek piszesz, czyli mapa nie odpowiadająca niczemu wiarygodnemu. Do tego prawnicy przypominają nam, że oświadczenia zbierane w czasie ustalenia granic są różne, tzn. jedne z nich to oświadczenia woli, a inne to oświadczenia wiedzy. Skutki tych oświadczeń są tak samo różne jak i możliwości ich skorygowania w późniejszym czasie. Do tego dochodzą bardzo często świadome lub nieświadome wady oświadczenia woli (odsyłam do KC art. 82-88), których w ocenie dowodów prawie nikt nie bierze pod uwagę. Prawo geodezyjne jest tak ułomne, że nie wskazuje żadnej możliwości ich weryfikacji, a wady te często wynikają z zachowania geodetów, którzy albo pewne fakty ukrywają, albo nimi manipulują. No bo przecież nie wykona się wygranej w przetargu pracy w terminie w niej określonym wchodząc w tak "błahe" szczegóły jak zbieranie oświadczeń.
No i przecież zapomniałbym o najważniejszym. WERYFIKACJA..... i pozytywna ocena pracy przeprowadzona przez AUTORYTET, którą trzeba uzyskać aby odebrać kasę. A to przecież najważniejsze.
Na razie nie chce mi się więcej pisać.