W dziedzinie geodezji jak mało gdzie, próbuje się dzielić włos na czworo. Mam na myśli głównie to, że sprawy stosunkowo proste próbuje się rozstrzygać poprzez wyjątkowo zamotane analizy prawne. Moim zdaniem przypadek o którym jest mowa, jest stosunkowo oczywisty. Strona jest niezadowolona więc nie chce za taki stan wydawać pieniędzy. Więc zgodnie z prawem ma prawo złożyć wniosek o umorzenie postępowania. Oczywiście organ musi sprawdzić, czy nie sprzeciwiają się temu inne strony. I właściwie w każdym przypadku jaki może się wydarzyć, sprawa zostanie sprowadzona do tego, kto ma za to rozgraniczenie zapłacić. Rozgraniczenie w trybie administracyjnym, jeśli chodzi o ponoszenie kosztów, jest inne niż w postępowaniu sądowym. Tam nie ma konieczności ponoszenia kosztów po połowie. Więc rozsądny wójt powinien w takim przypadku uświadomić strony wnoszące sprzeciw, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby to one złożyły ponowny wniosek o rozgraniczenie. Wtedy dopiero się okaże komu faktycznie zależy na załatwieniu sprawy, a komu na wykorzystaniu sytuacji. W postępowaniu administracyjnym nie jest tak jak w sądach, że przy składaniu wniosku należy wnieść opłatę. Za prowadzoną pracę geodezyjną ktoś jednak musi zapłacić. I nie powinno to interesować geodety, kto będzie płacił. Powinno go jednak zainteresować właściwe sporządzenie umowy dotyczące przyjęcia zlecenia. To zabezpieczy w sposób wystarczający możliwe sytuacje i niespodzianki. Patrzmy więc bardziej w kodeks cywilny, który opisuje sposób realizacji umów a nie w KPA, które tworzy realne, czasami problematyczne dla nas skutki.