Zacznijmy od tego, że autorem rozporządzenia z 2021 jest Główny Geodeta Kraju. To jest projekt techniczny, prawników do tego nie mieszaj.
Po drugie: nikt żadnego prawa nie łamie stosując zapisy rozporządzenia. To, że procedura z rozporządzenia jest z dupy, nie znaczy, że ktoś kto to rozporządzenie stosuje nie korzysta z domniemania legalności aktu prawnego. Podobnie było zresztą z maseczkami.
Zacznę od art. 39 ust. 5. Otóż dogrzebałem się do procedury legislacyjnej dotyczącej tego przepisu. Po pierwsze - była to wrzutka w ustawę dotyczącą zupełnie czego innego, bez szczegółowego uzasadnienia w procesie legislacyjnym. Po drugie: dokopałem się do autorów tej wrzutki. Autorem tej wrzutki, do czego się zresztą sam przyznał, jest Zygmunt Bojar. Pisze on o zasadności tego przepisu tak:
Za granice według istniejącego stanu prawnego należy uznać również wszystkie te, których przebieg został ustalony (niezależnie od stopnia dokładności wyznaczenia punktów granicznych), a następnie ujawniony w ewidencji gruntów na podstawie dokumentów stwierdzających prawo własności lub o przeniesieniu własności (akty notarialne, orzeczenia sądowe, decyzje administracyjne stwierdzające nabycie własności itp.). Granice tak ustalone (poza postępowaniem rozgraniczeniowym, podziałowym, scaleniowym, sądowym) zachowują w pełni status granic według istniejącego stanu prawnego. (...) Fakt, że bardzo często granice tych nieruchomości nie posiadają wymaganych dokumentów geodezyjnych, zawierających dane liczbowe niezbędne do ustalenia ich przebiegu, nie oznacza konieczności przeprowadzenia postępowania rozgraniczeniowego. »Wyposażenie« tych granic w niezbędne dane liczbowe może nastąpić przez przyjęcie przebiegu granic w trakcie ich pomiaru bez wszczynania rozgraniczenia nieruchomości. Chodzi o pomiary wykonywane z urzędu, np. przy zakładaniu katastru. (...)
Techniczna strona czynności związanych z przyjęciem granic przy nowym pomiarze nie różni się od czynności wykonywanych przy ustalaniu przebiegu granic w postępowaniu rozgraniczeniowym (...). Odpada jednak wówczas cała procedura obowiązująca przy rozgraniczeniu (wszczęcie postępowania, utrwalenie punktów znakami granicznymi, wydanie decyzji o rozgraniczeniu lub zawarcia ugody, przekazanie sprawy na drogę sądową).
Przyjmowanie granic między nieruchomościami, dla których wykonywany jest nowy pomiar, odbywać się jednak musi przy zachowaniu odpowiedniej procedury, a przede wszystkim musi być dokonywane w obecności zainteresowanych stron. Brakuje unormowań prawnych w tym względzie. Dopatrzyć się można tutaj jednak wyraźnej analogii do przepisu art. 39 Prawa geodezyjnego i kartograficznego, dotyczącego wznowienia przesuniętych, uszkodzonych lub zniszczonych znaków granicznych.
Jak więc widać, ktoś na późniejszym etapie "wymyślił" nowe znaczenie terminu "wyznaczenie". Tymczasem autorom przepisu chodziło dokładnie o to, co obecnie realizuje procedura opisana w rozporządzeniu EGiB.
I zresztą, kiedy zaczynałem przygodę z geodezją około roku 2002, normą było, że do podziału sporządzało się protokół, którego wzór był żywcem wzięty z rozporządzenia w sprawie rozgraniczenia, a protokół ten realizował funkcję przyjęcia granic i jednocześnie wznowienia i stabilizacji nowych znaków granicznych. De facto stosowano wtedy do opisania granic z wystarczającą precyzją, procedury z art. 39 ust. 5 ustawy. Zmieniło się to około roku 2008-2009, kiedy pojawiło się nowe światło związane z pewną interpretacją. I nagle wszyscy zaczęli stosować procedurę z rozporządzenia EGiB.
Niemniej nadal procedura z rozporządzenia EGiB w myśl interpretacji przez sądy administracyjne, jest zwykłym oświadczeniem wiedzy: właściciele zawiadomieni o czynnościach oświadczają wg swojej wiedzy, gdzie jest granica między ich działkami przebiega, a geodeta niczego nie ustala, ale po prostu mierzy to, co oni oświadczają i na tej podstawie, konfrontując te oświadczenia z innymi dokumentami, dokonuje opisu granicy działek ewidencyjnych.
Różni się to zasadniczo od postępowania rozgraniczeniowego tym, że postępowaniu rozgraniczeniowym względem geodety składane jest oświadczenie woli, a geodeta jest wyposażony przez aparat państwa w narzędzia ze sfery imperium, które pozwalają mu skutecznie takie oświadczenie przyjąć.
Zatem w procedurze EGiB, żeby oświadczenie wiedzy przyjąć, to właściciele muszą wiedzieć, gdzie znajduje się granica między ich działkami ("między nami zawsze granica szła w tej miedzy, a dalej wzdłuż tego płotu"), a nie mogą wykonywać aktów woli ("w sumie nie mam pojęcia, gdzie ta granica leciała, ale zgadzam się, żeby była tędy").
Oszustwo tej procedury (procedury, a nie geodetów) polega na tym, że nagminnie zbiera się oświadczenia woli od zainteresowanych stron i zastępuje się tym całe postępowanie rozgraniczeniowe. Bo przecież skutek w bazach jest taki sam: punkty dostają właściwe atrybuty, można obliczyć powierzchnię, wszyscy są zadowoleni.
Z porównania procedur ustawowej i z EGiB wywodzę wniosek, że to procedura z art. 39 ust.5 ustawy jest właściwą procedurą do opatrywania danymi liczbowymi pomierzonych punktów granicznych. Po pierwsze jest ona trybem szczególnym rozgraniczenia (znajduje się we właściwym miejscu ustawy), po drugie jest procedurą ustawową, więc może dokonywać zmiany w rzeczywistości. Tymczasem ze względu na charakter deklaratoryjny rozporządzenia EGiB, procedura ustalania zgodnie z tym trybem nie ma tych przymiotów.
W konsekwencji każde ustalenie w trybie EGiB można następczo dowoli zmieniać. Strony przecież nie złożyły oświadczeń woli co do przebiegu granicy, a jedynie oświadczenia wiedzy. Ze względu choćby na naturę ludzkiej pamięci, wiedza może być błędna. Zatem takie oświadczenie można bez problemu i bez ograniczeń zmieniać.
Oświadczenie woli zaś może być zmienione tylko w szczególnych trybach przewidzianych w Kodeksie Cywilnym. I nie są to łatwe dowodowo przypadki. Zwłaszcza, że udowodnienie, że oświadczenie woli z jakichś powodów jest nieskuteczne, ciąży na tym, który takie powody podnosi.