Kontakt

Polskie Towarzystwo Geodezyjne
Prezes Zarządu PTG:
Dorota PAWŁOWSKA-BASZAK
Adres do korespondencji:
ul. Władysława Łokietka 18
59-220  LEGNICA


Zarząd PTG:
E-mail: zarzad@ptg-org.pl

Komisja Rewizyjna PTG:
E-mail: komisja.rewizyjna@ptg-org.pl

Sąd Koleżeński PTG:
E-mail: sad.kolezenski@ptg-org.pl


NIP: 637-215-37-14
REGON: 121032220
KRS: 0000333653

Numer konta:
mBank
74 1140 2004 0000 310279 379255

Członkostwo w PTG

Instytucje geodezyjne







Autor: Adam Wójcik Wątek: Ugoda rozgraniczeniowa... Ale sądowa...  (Przeczytany 11365 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Adam Wójcik

  • Członek PTG
  • ***
  • Wiadomości: 2864
Ugoda rozgraniczeniowa... Ale sądowa...
« dnia: 10 Lipca 2011, 17:18 »
Witam.

Ostatnio wymieniałem prywatną korespondencję ze Staszkem. Tym, który "kopie się z koniem" w Kielcach i Opocznie... I właśnie On zwrócił mi uwagę na to, że rozgraniczenie niejedno ma imię... :)

A mianowicie na coś, o czym nie dotychczas miałem "zielonego pojęcia"... Na to, że sąd powszechny orzekając w sprawie o rozgraniczenie nie do końca jest związany tzw. "sądowymi" kryteriami rozgraniczenia, wynikającymi z art. 153 KC, tj. że w pierwszej kolejności sąd ustala granice według stanu prawnego... Bo niby teoretycznie tak jest, ale... Strony mogą zawrzeć przed sądem ugodę... A wówczas bierze "w łeb" ta zasada...


Ten fragment książki Pani Magdaleny Durzyńskiej "Rozgraniczenie i podział nieruchomości", LexisNexis, Wydanie I, Warszawa 2009, str.246, trochę dojaśnia omawiany temat:
<<
jeśli chodzi o postępowanie cywilne, to przyjmuje się, że ugodowe załatwienie sprawy dopuszczalne jest na każdym etapie jej rozpoznawania, i to zarówno w postępowaniu procesowym, jak i nieprocesowym. A zatem przed sądem powszechnym ugodę w zakresie granic nieruchomości strony mogą zawrzeć zawsze, w każdym stanie sprawy, niezależnie od ustalonego w toku postępowania stanu prawnego. Dopuszczalność zawarcia ugody ograniczają w zasadzie jedynie zasady współżycia społecznego, sprzeczność postanowień ugody z prawem lub zmierzanie do obejścia prawa (por. art. 10 k.p.c., art. 223 § l i 2 k.p.c. w zw. z art. 203 § 3 k.p.c. w zw. z art. 13 § 2 k.p.c).
>>
 
A teraz - celem uzupełnienia omawianej problematyki - warto przytoczyć fragmenty komentarzy z książki "Kodeks postępowania cywilnego. Komentarz. Część pierwsza. Postępowanie rozpoznawcze", pod red. Tadeusza Erecińskiego, LexisNexis, Wydanie 3, Warszawa 2009,
 
- komentarz do art. 10, str. 117:
<<
3. W sprawach, w których zawarcie ugody jest dopuszczalne, najkorzystniejsze jest zakończenie postępowania ugodą zawartą przed sądem (art. 183 §3 i art. 223) lub zatwierdzoną przez sąd (art.183 tiret 15). Ugoda taka bowiem jest wynikiem decyzji samych podmiotów sporu, a jednocześnie wywołuje określone skutki procesowe, atając się tytułem egzekucyjnym (por. art.777 §1 pkt 2 i 2 tiret 1 i art. 183 tiret 34 §2).
>>
 
- komentarz do art. 223, atr.653:
<<
8. Zawarta przez strony ugoda wiąze sąd, który w jej rezultacie musi umorzyć postępowanie w zakresie objętym ugodą (art.355), ponieważ dalsze postępowanie w sprawie jest już niedopuszczalne (por. post. SN z 26 października 1998r., III CKN 824/98, OSNC 1999, Nr 4, poz.78).
 
9. W przypadkach gdy ugoda jest sprzeczna z prawem lub zasadami współżycia społecznego albo zmierza do obejścia prawa (art.223 §2), sąd może uznać ją za niedopuszczalną i dalej rozpatrywać sprawę celem jej rozstrzygnięcia wyrokiem. (...)
 
12. Ugoda sądowa zaopatrzona w klauzulę wykonalności może stanowić podstawę egzekucji (art.777 §1 pkt 1). Tak samo tytułem wykonawczym jest ugoda zawarta w wyniku mediacji po zatwierdzeniu jej przez sąd (art.777 §1 pkt 2 tiret 1 i art. 183 tiret 14 §1 i 2).
>>
 

Z powyższego jakby nie było wynika, że jeżeli przed sądem strony zażegnają spór w wyniku ugody, to sąd tą ugodą jest związany. Oczywiście po zbadaniu, czy ugoda nie narusza prawa, współżycia społecznego, albo nie ma na celu obejście przepisów. Ale to sąd jest uprawniony do stwierdzenia, czy ugoda przed mim zawarta (albo spisana w wyniku mediacji, a później przez sąd zatwierdzana) jest dopuszczalna.
 
A skoro tak, to od chwili zawarcia tej ugody (a może po uprawomocnieniu postanowienia o umorzeniu postępowania) obowiązują zupełnie nowe granice (ba - nie byle jakie granice - bo ustalone przez sąd, a więc określone według stanu prawnego) wynikającego właśnie z tego aktu. A więc cała ewidencja, ewumapa, czy inne śmieci w zasobie od tego czasu STAJĄ SIĘ NIEAKTUALNE, a więc podlegają aktualizacji do stanu zgodnego z orzeczeniem sądu. Bo ten akt ugody określa zasięgi własności po nowemu...

Ale numer... Ugoda zawarta przed sądem jest ważniejsza niż granice uprzednio określone według stanu prawnego... Wiedzieliście o tym? Bo dla mnie to zaskakująca nowość...

A najbardziej śmieszne (?) jest to, że powiatowy organ administracji tego nie może przełknąć... Bo mu się jakaś topologia nie zgadza... :) Albo - jak w sprawie Staszka - Ośrodek nie rozróżnia aktu ugody zawartego przed geodetą w administracyjnej fazie postępowania rozgraniczeniowego, od ugody zawartej przed sądem powszechnym... Można zrozumieć, że geodeta nie rozróżnia... Ale że nie rozróżnia tego organ administracji???

Pozdrawiam, Adam Wójcik.
Geodezja, w przeciwieństwie do matematyki, jest jednym wielkim błędem...

Offline Jarek Thor

  • Zarząd PTG
  • *****
  • Wiadomości: 2446
Re: Ugoda rozgraniczeniowa... Ale sądowa...
« Odpowiedź #1 dnia: 10 Lipca 2011, 20:00 »
A najbardziej śmieszne (?) jest to, że powiatowy organ administracji tego nie może przełknąć... że ....Ugoda zawarta przed sądem jest ważniejsza niż granice uprzednio określone według stanu prawnego
Tak Adamie. Niestety bardzo często tak właśnie jest, że urzędnik nie może się z tym pogodzić. A wiesz dlaczego? Bo musiałby się zgodzić z faktem, że geodezja jako nauka należy do geodetów, a nie do urzędników  :D . Zrobiłem już całkiem sporo rozgraniczeń (tylko w trybie administracyjnym), ale nawet tylko te doświadczenia pozwalają mi mieć pełne przekonanie, że granica między dwoma właścicielami to zdecydowanie bardziej ich granica, niż urzędnika, jego mapy i topologii z nią związanej. Praktycznie w każdym rozgraniczeniu (szczególnie w trybie administracyjnym) wypada mieć wzgląd i wiedzę o brzmieniu art.31 ustawy PGiK. Bo to podstawa zasad rozgraniczenia, a tym samym ustalania granic. Po pierwsze, ustalenie granic dokonuje upoważniony geodeta wykonawca (a nie urzędnik), a po drugie, w razie sporu geodeta ma prawo (a nawet obowiązek) nakłaniać do ugody. I teraz najważniejsze. Ugoda zawarta przed geodetą ma moc ugody sądowej. I jeśli tak jest (a jest na pewno), to z pewnością w przypadkach dążenia do ugody, geodeta wykonawca musi mieć te same "narzędzia" co sąd. W innym przypadku nie ma to sensu. Chodzi mi o to, że przy rozgraniczeniu w trybie administracyjnym (w niektórych sytuacjach) cała nasza robota dotycząca ustalenia granicy musi mieć "w domyśle" możliwość zawarcia ugody, a zatem możliwość korzystania z odpowiednich artykułów w kodeksie cywilnym. W innym przypadku możliwość zawarcia ugody, mającej moc ugody sądowej nie miałoby sensu, ani też  możliwości zawarcia potencjalnej ugody. I nie bez kozery zamieszczono w art.33 ustawy PGiK zdanie, że decyzja o rozgraniczeniu jest wydawana pod pewnymi warunkami. A pierwszym z nich jest ewentualny brak ugody. Szkoda tylko, że bardzo często w tych przypadkach "między wódkę a zakąskę" (geodetę i wójta) wcina się bardzo często geodeta powiatowy/kierownik ODGiK/inspektor kontroli. Czyli osoba praktycznie w ogóle nie związana z procedurą ustalania granicy.
pozdrawiam
Jarek

Offline Adam Wójcik

  • Członek PTG
  • ***
  • Wiadomości: 2864
Re: Ugoda rozgraniczeniowa... Ale sądowa...
« Odpowiedź #2 dnia: 11 Lipca 2011, 17:17 »
Jarku...

Jak się nad tym więcej zastanawiam, to dochodzę do przekonania że w tej kwestii Ty masz rację... A ja jej nie mam... :)

Dotąd wydawało mi się, że jeżeli można ustalić granicę wg stanu prawnego -> to nie ma pamiłuj... Bo granica ma być "taka i taka", a nie inna... Bo tak stanowią dane z "kwitów"... I że to jest decydujące...

Przekonuję się jednakże, że to "guzik prawda"... Bo skoro Sąd ma prawo (ba - jest zobowiązany) uznać ugodę stron w zakresie takiego, a nie innego przebiegu granicy pomiędzy dwoma nieruchomościami (bo taka jest umowa między stronami), ba - nawet sprzeczną z granicą ustaloną wg stanu prawnego, to nie widzę żadnego logicznego wytłumaczenia, aby ugoda zararta przed geodetą (zwłaszcza, że posiada moc ugody sądowej) nie mogła stanowić tego samego...

To jest dla mnie szok... Bo byłem przekonany, że geodeta ma obowiązek ustalić granicę wg stanu prawnego, o ile da się ją w ten sposób ustalić... I że to jest wiążące zarówno dla wójta (w postępowniu administracyjnym), jak i dla sądu. A tu taka "zmyłka"... Chociaż... Może jest w tym sens i logika? Po co "na siłę" uszczęśliwać właścicieli, którzy nawet w razie sporu dochodzą do kompromisu i zgodnie zgadzają sią na taki, a nie inny przebieg granic?

Pozdrawiam, Adam Wójcik.
Geodezja, w przeciwieństwie do matematyki, jest jednym wielkim błędem...

Offline RadosławSmyk

  • Sąd Koleżeński
  • ****
  • ****
  • Wiadomości: 1338
Re: Ugoda rozgraniczeniowa... Ale sądowa...
« Odpowiedź #3 dnia: 11 Lipca 2011, 19:28 »
Adamie, a spróbuj spojrzeć na kwestie od tej strony. Granica nieruchomości to nic innego jak część stosunków cywilno-prawnych istniejących pomiędzy właścicielami sąsiednich nieruchomości. I jeśli tylko sposób kształtowania tych stosunków nie łamie prawa to dlaczego państwo miało by ingerować w te prywatne relacje? Ja rozumiem że są różne kwestie szczegółowe, jest ten "straszny" dla niektórych problem, możliwości wykorzystywania rozgraniczeń do nieformalnego przenoszenia własności części gruntu ale tak z ludzkiego punktu widzenia nie mogę zrozumieć dlaczego urzędnicy czy geodeci próbują narzucić właścicielom nieruchomości sąsiadujących swoją wolę. Przecież jeśli oni sami dochodzą do porozumienia w zakresie przedmiotów które stanowią ich własność to jaką trzeba mieć mentalność by wykorzystywać prawo do niszczenia, tej niewątpliwej wartości, jaką stanowi dobrosąsiedzkie porozumienie. W zasadzie to jedyny "namacalny" problem może stanowić ten wspomniany wcześniej, "nieformalny obrót ziemią". Ale twierdzę, że uzgodnienia które czynią właściciele w przygranicznych pasach gruntu stanowią raczej sposób dochodzenia do porozumienia co do zakresu działania prawa własności niż czynność o charakterze kupna-sprzedaży.
Twierdzę że podejście do tej kwestii to jeden z symptomów patologii która jest obecnie  udziałem geodezji. Patologii polegającej na tym, że geodeta zamiast zamiast spełniać rolę służebną wobec społeczeństwa, spełnia ja wobec aparatu urzędniczego od którego został totalnie uzależniony. I stąd mamy takie podejście do ludzi, klientów, do ich problemów. Priorytetem jest papier, zapis w "dokumencie" a nie stan faktyczny na gruncie czy wola właścicieli. A dokumentem jest każdy świstek aby miał pieczątkę. Większość geodetów (prawników zresztą też) uważa że "granica prawna" to taka narysowana na mapce pod którą jest jakaś pieczątka. Świadomość godna carskiego urzędnika niższego szczebla, którego jedynym atutem w stosunku do plebsu jest umiejętność czytania i pisania.
Od lat pracuję na potrzeby sądów i moją pasją są rozgraniczenia. Wśród spraw które do mnie trafiały z tego zakresu 80 % stanowią te w których spory zostały wywołane w wyniku działania geodetów lub urzędników administracji geodezyjnej. Może jako biegły dla którego stanowią one źródło zarobku powinienem się tylko cieszyć ale jakoś nie potrafię. Jak widzę ile zła czyni się przez wywoływanie nikomu niepotrzebnych sporów, skłócanie ze sobą ludzi to nie mogę się z tym pogodzić. Na koniec zazwyczaj okazuje się że urzędnicy czy geodeci nie mieli racji bo rozstrzygnięcia wynikające z kodeksu cywilnego biorą pod uwagę te aspekty o których wspomniałeś. No ale negatywne skutki społeczne zostają.
Pozdrawiam
Radek Smyk
Apices iuris non sunt iura.

Offline Adam Wójcik

  • Członek PTG
  • ***
  • Wiadomości: 2864
Re: Ugoda rozgraniczeniowa... Ale sądowa...
« Odpowiedź #4 dnia: 14 Lipca 2011, 13:27 »
Witaj Radku.

Prawdę mówiąc to się z Tobą zgadzam w 100%. Jeżeli chodzi o uszanowanie przez "system" woli stron podczas rozgraniczenia... Poszedłbym nawet dalej: a w czym problem, aby wola stron była dla urzędów wiążąca bez przeprowadzania tej procedury? Mam na mysli np. czynności wyznaczania punktów granicznych w obecnych realiach prawnych, albo wręcz - nie bójmy się tego słowa - USTALENIA granic nieruchomości w trybie bezrozgraniczeniowym, ale z pełnymi skutkami takiego ustalenia (czyli że byłyby to granice ustalone według stanu prawnego). Ja nie widzę żadnych przeszkód, aby w sytuacjach zgodności stron co do przebiegu granicy, ustalenia granic dokonywał uprawniony geodeta na właśnie zgodne oświadczenie woli zainteresowanych stron. Bo moim zdaniem obecna "furtka", polegająca na możliwości ustalania granic działek ewidencyjnych w trybie przepisów egib, robi jedynie "zamęt"... A można w sumie w prosty sposób "wyprostować" sprawę granic nieruchomości: dać uprawnionym geodetom narzędzie do bezspornego ustalania granic... A jak zaistnieje spór -> to oczywiście właściwym trybem jest rozgraniczenie...

Pozdrawiam, Adam Wójcik.
Geodezja, w przeciwieństwie do matematyki, jest jednym wielkim błędem...

Offline Jarek Thor

  • Zarząd PTG
  • *****
  • Wiadomości: 2446
Re: Ugoda rozgraniczeniowa... Ale sądowa...
« Odpowiedź #5 dnia: 14 Lipca 2011, 23:07 »
Jakoś mi się wydaje, że spora część czytających to, co napisaliśmy z Radkiem, i tak nie ma przekonania do naszych racji. Chciałbym zatem doprecyzować jedną rzecz. Z pewnością ani Radek ani ja nie sugerujemy w żaden sposób, żeby geodeta mógł dowolnie kreować rzeczywistość związaną z prawnym stanem posiadania. To o czym piszemy (mam przekonanie, że Radek się z tym zgodzi) to opis sytuacji w czasie ustalania granic w trybie rozgraniczenia. I nikt z nas nie napisał, że można dowolnie traktować  dokumentację związaną z wcześniejszym określeniem granic wg stanu prawnego. Chcę tu wyraźnie zasygnalizować, że jeśli są jednoznaczne dokumenty potwierdzone protokolarnie przez właścicieli działek we wcześniejszych pomiarach, przyjęte do Państwowego Zasobu i nie wzbudzają żadnych wątpliwości ani nie posiadają wad, to właściwym trybem do kolejnego (w razie zniszczenia znaków granicznych, odtworzenia punktów granicznych) odtworzenia położenia znaków/punktów granicznych jest art.39 ustawy PGiK. W przypadku wniosku o rozgraniczenie i wszczęcia postępowania z nim związanego (piszę o trybie administracyjnym), żaden z geodetów nie może wiedzieć (choć czasami wie) jakie są dokumenty w Zasobie do ustalenia granic. Wnioskowane odcinki granic do ustalenia też często cechują się różnym opisem. I bardzo często może być tak, że na niektóre odcinki granic mamy jednoznaczne materiały a na inne nie. I w zależności od tego odpowiednio korzystamy z zapisów ustawy i rozporządzenia stwierdzających o nadrzędności niektórych dokumentów nad innymi dowodami w sprawie. Jednakże szczególnie w postępowaniach sądowych (i bardzo często w administracyjnych także) mamy do czynienia ze sprzecznościami w dokumentach, lub ze sporem granicznym. Nie chce mi sie wyjaśniać jakie przesłanki mogą powodować spory więc skupię się na sprzecznościach. Tak jak napisałem wcześniej oczywistym faktem jest, że w przypadku jednoznacznych dokumentów pozyskanych z Zasobu do odtworzenia przebiegu linii granicznych a tym samym punktów/znaków jest art.39. Więc skoro tak jest to po co ma być ustalanie granic w trybie rozgraniczenia i udowadnianie, że dokumenty są ponad innymi dowodami? Przecież można określić przebieg granic poprzez wznowienie/wyznaczenie znaków/punktów granicznych. Jednakże w zdecydowanej większości (tak wynika z moich doświadczeń) ustalania granic w trybie rozgraniczenia (tryb administracyjny) powodem do wszczęcia postępowania są sprzeczności w dokumentacji lub jej brak. Więc jeśli są sprzeczności, to niby kto ma ocenić, który dokument jest wiarygodny, a który nie? Urzędnik? Albo przepisy dotyczące rozgraniczenia stwierdzające, że dokument jest ponad innymi dowodami? W przypadku sprzeczności w dokumentach zawsze jest tak, że każdy z nich jest przyjęty do zasobu. Więc czy ustawa mówi wprost, który z nich jest lepszy i wiarygodny? Czy ustawa wspomina, że ten ostatni dokument jest z pewnością właściwy?  Bardzo często sprzeczności w dokumentach określających przebieg granic powodują różne skutki w stanie użytkowania na gruncie. I nie muszę chyba tłumaczyć nikomu, kto jest odpowiedzialny za sprzeczne dokumenty. Oczywiście, że któryś z geodetów wykonawców, który nierzetelnie wznowił/wyznaczył/przyjął granice w czasie swojego pomiaru. I takie przypadki można w jednoznaczny sposób naprostować tylko w drodze rozgraniczenia, które daje wiele możliwości upoważnionemu przez wójta wykonawcy. Problem jednak najczęściej w tym, że prace wykonawcy ocenia i weryfikuje urzędnik. Nie wójt, który upoważnił geodetę, tylko najczęściej inspektor kontroli operatu. I zupełnie chore jest to, że taki inspektor blokuje ustalenie granic wykonane przez uprawnionego geodetę i nie pozwala ocenić sprawy wójtowi, jako osobie odpowiedzialnej za jego skutki. Oczywiście w przypadku braku aktu ugody, o czym wcześniej wspominałem.
pozdrawiam
Jarek

Offline Adam Wójcik

  • Członek PTG
  • ***
  • Wiadomości: 2864
Re: Ugoda rozgraniczeniowa... Ale sądowa...
« Odpowiedź #6 dnia: 16 Lipca 2011, 10:18 »
Po przeczytaniu swoich dotychczasowych wypowiedzi w tym wątku muszę chyba jedną rzecz doprecyzować, aby nikogo nie wprowadzać w błąd...

W administracyjnym postępowaniu rozgraniczeniowym zawarcie aktu ugody nie jest dopuszczalne, jeżeli da się ustalić granicę na podstawie zebranych dowodów. Dopiero gdy zebrane dowody nie są wystarczające do jednoznacznego określenia przebiegu granicy, geodeta jest uprawniony do nakłaniania stron do zażegnania sporu i podpisania aktu ugody. Inaczej: w postępowaniu administracyjnym nie jest możliwe, aby zawarta udoda mogła okreslić granice sprzeczne z granicami określonymi według stanu prawnego, bo gdy taką granicę można określić, to nie ma podstaw do ugody.

To znaczna różnica w stosunku do sądowego trybu rozgraniczeniowego, gdzie jak się okazuje ugoda ma znaczenie priorytetowe...
Geodezja, w przeciwieństwie do matematyki, jest jednym wielkim błędem...

Offline RadosławSmyk

  • Sąd Koleżeński
  • ****
  • ****
  • Wiadomości: 1338
Re: Ugoda rozgraniczeniowa... Ale sądowa...
« Odpowiedź #7 dnia: 16 Lipca 2011, 18:54 »
A mógłbyś Adamie tą swoja ostatnią wypowiedź podeprzeć konkretnymi przepisami?
Pozdrawiam
Radek
Apices iuris non sunt iura.

Offline Jarek Thor

  • Zarząd PTG
  • *****
  • Wiadomości: 2446
Re: Ugoda rozgraniczeniowa... Ale sądowa...
« Odpowiedź #8 dnia: 16 Lipca 2011, 23:51 »
Oboje wiemy Radku, że niezależnie od rozgraniczenia w trybie administracyjnym, czy też sądowym, każdy przypadek jest indywidualny. I nie ma realnych możliwości, aby wszystkie sytuacje ująć w przepisach. Napisałem to co napisałem i wiem, że każdy geodeta ustalający przebieg granic w trybie rozgraniczenia administracyjnego musi mieć świadomość i przekonanie, że ma prawo i realną możliwość dążenia i zawarcia ugody. I oboje wiemy, że zawarcie ugody (w faktycznym sporze) musi się oprzeć o kodeks cywilny. I nie moja wina, że większość intelektualistów i publicystów uznaje wyższość dokumentów nad innymi dowodami. O oświadczeniach stron, mających równe znaczenie dowodowe z dokumentami i stanem na gruncie nie będę już wspominał. Ale zadam Ci pytanie. Masz Radek jakąś receptę, żeby uzmysłowić to urzędnikom? Niezależnie od tego co poddałeś pod wątpliwość tezom Adama uważam, że Adam ma sporo racji w swej teorii. Chodzi mi o procentową większość sytuacji. Nie o poszczególne przypadki. Trudno bowiem zakładać i obligatoryjnie stwierdzać, że dokumenty przyjęte do Zasobu opisujące w rzetelny sposób przebieg granic, można zmieniać dowolnie. Jakiś jednak porządek musi być w geodezji. I pewne zasady muszą obowiązywać. Więc Twoje pytanie - z jakich przepisów to wynika, daje odpowiedź w ustawie i rozporządzeniu. Czym innym zupełnie jest fakt, że jednoznaczny opis w dokumentach, jest rozbieżny ze stanem na gruncie. Tu już mówimy o sporze granicznym. Ale też nie w każdym przypadku. Czym innym bowiem jest spór, bo ktoś chce coś komuś udowodnić, a czym innym zupełnie jest fakt, że ktoś nie miał wiedzy w faktycznym przebiegu granic wg stanu prawnego. Nie wydaje mi się, żeby geodeta ustalający przebieg granic (w trybie administracyjnym - zazwyczaj bezspornym) musiał na siłę zadawalać jedną ze stron w postępowaniu. Sam fakt, że jedna ze stron dowie się, że ma płot poza swoją granicą nie upoważnia żadnego geodety do dążenia do ugody i udowadniania, że można to naprostować poprzez ugodę. Śmiem zatem twierdzić, że jednoznaczny opis granic nie daje jednoznacznych uprawnień do zawierania ugody w każdym przypadku. Oczywiście zgadzam się z Tobą, że ugoda może powodować pewne ustępstwa i "załatwić" sprawę przebiegu granic w sposób jednoznaczny. Ale jestem przekonany, że w niektórych oczywistych sytuacjach, geodeta nie powinien zawierać ugody tylko dlatego, że jest to wygodne dla zainteresowanych stron. Ale dodam jeszcze jedną rzecz. Te moje przekonanie jest dokładnie tak samo subiektywne jak i Twoje Radku. I zależy tylko i wyłącznie od konkretnego przypadku. Nie wiem ile zrobiłem w życiu rozgraniczeń. Ale będzie już chyba kilkadziesiąt. Oczywiście wszystkie w trybie administracyjnym. Nie ma się z pewnością czym chwalić, ale żadne z nich nie trafiło do sądu. Więc było załatwione do końca wedle woli wnioskodawcy. A piszę o tej ilości moich rozgraniczeń tylko dlatego, że nauczyłem się jednego. Nie ma takiej możliwości, żeby opisać w przepisach każdą możliwą sytuację dotyczącą ustalania granic w tym trybie. Dziś już wiem, że osoby biorące się za rozgraniczenia, muszą mieć nie tylko uprawnienia (kiedyś nie wiedziałem). Ale muszą mieć też potężny bagaż doświadczeń nie tylko geodezyjnych. Wiem Radku, ze dobrze wiesz o czym piszę.
pozdrawiam
Jarek

Offline Adam Wójcik

  • Członek PTG
  • ***
  • Wiadomości: 2864
Re: Ugoda rozgraniczeniowa... Ale sądowa...
« Odpowiedź #9 dnia: 17 Lipca 2011, 08:09 »
Witam.

Radek zapytał o podstawy prawne przywołanych ostatnio przeze mnie twierdzeń... Radku... Gdyby ustawa jasno i precyzyjnie regulowała tę kwestię, to przecież nie mielibyśmy o czym dyskutować... :)

Ale serio... Swoich twierdzeń nie wziąłem "z sufitu", ale opierałem je na opiniach wyrażonych w kilku publikacjach i wyrokach sądowych. Sam przeczytaj:


Z książki "Rozgraniczanie nieruchomości", Dariusz Fencenloben, 2008r., str.88:
Cytuj
Przy ustalaniu granic pamiętać jednak należy, że przyjęte w postępowaniu administracyjnym „kryteria" rozgraniczenia wykluczają się wzajemnie w tym znaczeniu, że dopóki możliwe jest ustalenie przebiegu granic na podstawie istniejących danych (art. 31 ust. 2 Pgik), niedopuszczalne jest ich ustalanie na podstawie zgodnego oświadczenia stron (art. 3l ust. 3 Pgik) czy też ugody granicznej (art. 31 ust. 4 Pgik).

Geodeta, prowadząc postępowanie dowodowe w ramach rozprawy granicznej, winien kierować się generalną zasadą prawdy materialnej (obiektywnej), oznaczającą w tym przypadku konieczność poszukiwania możliwości takiego zakończenia postępowania rozgraniczeniowego, które oparte byłoby na faktach i okolicznościach udowodnionych na podstawie zgromadzonych dokumentów, a dopiero później w razie ich braku na wskazaniach stron. Dlatego też tak ważnym jest, aby zgromadzony na etapie prac przygotowawczych materiał dowodowy mógł być skonfrontowany ze stanem faktycznym na gruncie i poddany ocenie przez zainteresowane strony oraz upoważnionego geodetę. Od oceny tej zależeć będzie bowiem dalszy przebieg postępowania rozgraniczeniowego.

Wyrok NSA w Katowicach z dnia 9 czerwca 1997 r., SA/Ka 2492/95, ONSA 1998/4/118
Cytuj
2. Geodeta upoważniony do wykonania czynności ustalenia granic nieruchomości powinien odmówić spisania taldej ugody, gdyby jej treść była wyraźnie sprzeczna ze zgromadzonym w sprawie miarodajnym materiałem dowodowym - bez podpisu geodety umowa taka jest nieważną i nie wywołuje skutków z niej wynikających;
3. Strony postępowania czyniąc w ugodzie granicznej względem siebie wzajemne ustępstwa mogą zmieniać istniejący stosunek prawny związany z przebiegiem linii granicznych określających zasięg prawa własności, nie mogą natomiast w dowolny sposób go kształtować.

Z książki "Geodezja katastralna", Ryszard Malina, Marian Kowalczyk, 2009r., str.126:
Cytuj
Zawarcie ugody granicznej przed geodetą może zaistnieć tylko pod warunkiem, że zebrane dowody nie są wystarczające do jednoznacznego określenia przebiegu granicy. Obowiązuje bezwzględna zasada pierwszeństwa ustalenia przebiegu granicy w oparciu o istniejące dokumenty potwierdzające tytuł prawny do rozgraniczanej nieruchomości oraz wykorzystania dokumentów geodezyjnych, wszelkich śladów i znaków granicznych. Dopiero gdy przebieg granicy nie może być ustalony na podstawie zebranych dowodów (np. sprzeczne dane), a zainteresowane strony nie złożą zgodnego oświadczenia woli dotyczącego wskazania przebiegu granicy, potwierdzając tym samym fakt istnienia sporu granicznego, obowiązkiem geodety jest nakłaniać strony do zawarcia ugody granicznej.
(...)
Geodeta ma prawo, a nawet obowiązek odmówić sporządzenia ugody granicznej, jeżeli stwierdzi brak podstaw ku takiej czynności (sprzeczna z posiadanymi, miarodajnymi dowodami) lub, gdy uzna, że strony swoimi oświadczeniami zmierzają do obejścia przepisów dotyczących wymogów przeniesienia prawa własności do nieruchomości.


Z książki "Rozgraniczenie i podział nieruchomości", Magdalena Durzyńska, 2009r., str.117:
Cytuj
Do zawarcia ugody granicznej przed geodetą może dojść tylko wówczas, gdy zebrane w sprawie dowody nie są „wystarczające" do jednoznacznego określenia przebiegu granicy. W toku postępowania administracyjnego wytyczenie granicy następuje na podstawie istniejących dokumentów potwierdzających tytuł prawny do nieruchomości i dokumentów geodezyjnych (map, planów) oraz wszelkiego rodzaju śladów i znaków granicznych. Dopiero wówczas, gdy te dowody nie dają podstaw do określenia linii granicznej, a strony nie złożyły zgodnego oświadczenia woli w tym zakresie, geodeta nakłania strony do zawarcia ugody (art. 31 ust. 4 ustawy). Gwarantem prawidłowości podpisywanego na gruncie aktu ugody jest geodeta. Prowadzący postępowanie organ administracji nie uczestniczy bezpośrednio w technicznych czynnościach ustalenia granic, gdyż to geodeta przygotowuje i przeprowadza na gruncie „rozprawę graniczną". Ma on obowiązek czuwać nad tym, czy zachodzą przesłanki do zawarcia ugody, czy ugodę zawierają osoby legitymujące się tytułem prawnym do rozgraniczanych nieruchomości; zobowiązany jest do odmowy spisania ugody granicznej, jeżeli jej treść byłaby sprzeczna ze zgromadzonym w sprawie miarodajnym materiałem dowodowym.


Jak widać Autorzy są zgodni w tej kwestii... I mój pogląd na tę sprawę wynikał właśnie z tej lektury...

Ale... Pozwoliłem sobie trochę poszukać innych orzeczeń sadów administracyjnych, potwierdzających dodatkowo w/w tezy. I - ku mojemu zaskoczeniu - znalazłem takie:

1. III SA/Kr 375/07 - Wyrok WSA w Krakowie z dnia 2007-12-03 http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/C558060891
2. III SA/Kr 376/07 - Wyrok WSA w Krakowie z dnia 2007-12-03 http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/846837CDA3

Cytuj
Celem postępowania rozgraniczeniowego zgodnie z art. 29 ust. 1 ustawy jest ustalenie przebiegu granic nieruchomości przez określenie położenia punktów i linii granicznych, utrwalenie tych punktów znakami granicznymi na gruncie oraz sporządzenie odpowiednich dokumentów. Przesłankę postępowania rozgraniczeniowego stanowi spór co do przebiegu granic a więc spór co do elementów służących ustaleniu tego przebiegu w postaci położenia punktów granicznych, determinujących linie graniczne. Rodzaje rozstrzygnięć jakie zapaść mogą w postępowaniu rozgraniczeniowym wyczerpująco określają przepisy art. 31 ust. 1 pkt 4, 33 ust. 1 i 34 ust. 2 ustawy. Sprawa o rozgraniczenie może zatem w postępowaniu administracyjnym zakończyć się ugodą mającą moc ugody sądowej (art. 31 ust. 1 pkt 4), decyzją organu o rozgraniczeniu, jeżeli mimo nie zawarcia ugody, zebrane w postępowaniu administracyjnym dowody pozwalają na ustalenie przebiegu granicy (art. 33 ust. 1) oraz decyzją o umorzeniu postępowania rozgraniczeniowego i przekazaniu sprawy z urzędu do rozpatrzenia sądowi (art. 34 ust. 2), wówczas gdy nie tylko, że nie doszło do ugody, ale nadto zebrane w postępowaniu administracyjnym dowody nie dają podstaw do ustalenia przebiegu granicy w drodze decyzji.

Zgodnie z art. 31 ust. 1 czynności ustalenia przebiegu granic wykonuje geodeta upoważniony przez wójta (burmistrza, prezydenta miasta). Przepis art. 31 ust. 4 ustawy obliguje geodetę - w razie sporu co do przebiegu linii granicznych - do nakłaniania stron do zawarcia ugody, w dalszej części stanowiąc, że ugoda zawarta przed geodetą ma moc ugody sądowej. Stosownie do przepisu art. 32 ust. 5 z czynności ustalenia przebiegu granic sporządza się protokół graniczny lub akt ugody.

Przydanie ugodzie zawartej przed geodetą w przedmiocie ustalenia przebiegu granic, charakteru ugody sądowej powoduje, że jej skutki i istotę ocenia się poprzez przepisy art. 917-918 kodeksu cywilnego. Istotę ugody stanowi uczynienie sobie przez strony wzajemnych ustępstw. Oznacza to, że w ramach ugody właściciele rozgraniczanych nieruchomości mogą dowolnie ale zgodnie kształtować przebieg granicy między ich nieruchomościami, niezależnie od istniejących wcześniej położonych znaków granicznych czy map. Takie skutki ugody granicznej powodują, że ich wzruszenie może nastąpić tylko w trybie i na zasadach uchylenia się od oświadczeń woli z powodu wad określonych przepisami art. 82-88 kodeksu cywilnego, z tym że przesłanki od uchylenia się od skutków prawnych ugody zawartej pod wpływem błędu określa art. 918 kod. cyw. W razie sporu, co do skuteczności uchylenia się od wadliwego oświadczenia woli właściwa jest droga postępowania przed sądem powszechnym.

W wypadku zawarcia ugody granicznej przed upoważnionym geodetą, dalsze postępowanie rozgraniczeniowe - administracyjne - przed Wójtem staje się bezprzedmiotowe. Przebieg granicy wyznacza bowiem akt ugody. Z tych względów orzecznictwo Sądów administracyjnych, akceptuje wydanie na podstawie art. 105 § 1 kpa w związku z art. 31 ust. 4 ustawy prawo geodezyjne i kartograficzne, decyzji umarzającej postępowanie rozgraniczeniowe, o rozgraniczenie nieruchomości, co do których strony zawarły ugodę graniczną (por. np. wyrok NSA z 9.06.1997 Sa/Ka 2492/95 - ONSA 1998/4/118). Podkreśla się zarazem w orzecznictwie Naczelnego Sądu Administracyjnego (por. wyrok NSA z 2007.01.16 I OSK 376/06 - Lex. Nr 290621), że taka ugoda nie może podlegać kontroli ani w decyzji organu umarzającego postępowanie rozgraniczeniowe wobec jej zawarcia, ani w następstwie zaskarżenia decyzji umarzającej postępowanie rozgraniczeniowe do sądu administracyjnego.


Nie ukrywam, że te wyroki jakby nie było "burzą" dotychczasosą moją koncepcję... :)

Chociaż jak się dalej nad tym zastanawiam, to w zasadzie może te wyjaśnienia WSA w Krakowie mają swój sens i logikę? No bo skoro zawarcie aktu ugody nie jest poddawane merytorycznej ocenie organu (wójta), a "podważenie" tej ugody może nastąpić wyłącznie przed sądem powszechnym, to wobec zgody stron (w końcu zawarły ugodę), kto będzie występował do sądu powszechnego o wzruszenie tej ugody? Starosta, albo WINGiK? :) Znaczy się mogą próbować...

Jak się okazuje jest to o wiele ciekawsza sprawa, niż się na początku wydawało... No bo tak dla przykładu wyobraźmy sobie taką sytuację:

1. Strona składa wniosek do wójta o rozgraniczenie;
2. Wójt wszczyna postępowanie i upoważnia geodetę;
3. "Jakimś cudem" zostaje sporządzany akt ugody;
4. Wójt - wobec zawartego aktu ugody, mającej moc ugody sądowej - jest zobowiązany umorzyć postępowanie i zakończyć sprawę, bezwarunkowo, bez jakiegokolwiek wnikania w szczegóły;
5. Jak ktoś ma jakiś "problem" -> to właściwą drogą jest zwrócenie się do sądu powszechnego. Innej drogi nie ma.

Może na koniec jeszcze fragment z książki Pana Dariusza Fencenlobena (str.91):
Cytuj
Zawarcie ugody kończy postępowanie o rozgraniczenie nieruchomości, bez względu na fakt czy właściwy organ umorzył postępowanie administracyjne w sprawie, czy też tego nie uczynił. Umorzenie postępowania ma bowiem charakter deklaratoryjny, wtórny, wynikający z samego faktu zawarcia ugody i nie ma wpływu na jej trwałość.

Zawarta przez strony ugoda wywołuje skutki prawne od daty jej podpisania i nie podlega zatwierdzeniu przez organ prowadzący postępowanie administracyjne, a jej wzruszenie możliwe jest tylko i wyłącznie na podstawie zasad określonych przez prawo cywilne w postępowaniu przed sądem.

Dobre... :)

Pozdrawiam, Adam Wójcik.
Geodezja, w przeciwieństwie do matematyki, jest jednym wielkim błędem...

Offline Adam

  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 1
Re: Ugoda rozgraniczeniowa... Ale sądowa...
« Odpowiedź #10 dnia: 15 Września 2011, 21:03 »
Witam Forumowiczów,
pozwoliłem sobie włączyć się do dyskusji w związku z kilkoma rozgraniczeniami, w których miałem okazję ostatnio uczestniczyć.
Natknąłem się w ich masie na dwa rodzaje bardziej lub mniej nietypowych przypadków.
Pierwsza wątpliwość dotyczy aktu ugody właśnie, spisywanego na gruncie w przypadku, gdy żadna ze stron nie składa oświadczeń dotyczących przebiegu granicy, gdyż nie ma o ich przebiegu żadnej wiedzy i brak jest jakichkolwiek materiałów dotyczących przebiegu granic (poza "starą" mapą ewidencji gruntów w skali 1:5000). W zasadzie nie ma więc mowy o zgodnym oświadczeniu stron, gdyż strony takowych nie składają.
Czy brak wskazania przez strony ich "wersji" przebiegu granicy (w sytuacji gdy na gruncie wyglądało to w ten sposób, że strony oświadczyły, że „nic nie będą pokazywać, bo od tego jest geodeta” i zgodnie wyraziły chęć podpisania aktu ugody) może być traktowane jako rodzaj sporu?
W akcie ugody w pozycji dotyczącej ustępstw opisywałem to w taki sposób, że strony nie są w stanie jednoznacznie określić przebiegu granicy i złożyć oświadczenia, przy czym akceptują przebieg zaproponowany na gruncie przez geodetę.
Natomiast drugi przypadek wydaje mi się ciekawszy. Starostwo Powiatowe w zasięgu którego wykonywałem część rozgraniczeń odmawiało wydania wypisu i wyrysu do celów notarialnych bez wykonania pełnego obmiaru działki, co generalnie kończyło się rozgraniczeniem nieruchomości. Zamawiający potrzebował tego dokumentu do założenia Księgi  Wieczystej, gdyż przedmiotowe działki nie były tam ujawnione. I tutaj pojawia się pytanie, jeżeli przedmiotowa działka nie jest ujawniona w KW, a więc nieruchomość jest nie oznaczona, to jak można ją rozgraniczyć ?
Tutaj (do ustalania granic działek) idealnie wydaje się mieć zastosowanie tryb przewidziany w rozporządzeniu o e.g.?
Sytuacja wydaje się być paradoksalna, bo żeby ujawnić działkę w KW potrzebuję wyrysu i wypisu, który mogę uzyskać tylko na podstawie rozgraniczenia, a żeby ją (nieruchomość) rozgraniczyć powinna być oznaczona w KW, do czego potrzebuje wyrysu, którego nie mogę otrzymać bez jej rozgraniczenia.
Na naszym terenie sytuacja jest o tyle komfortowa, że granice nieruchomości w zasadzie pokrywają się z granicami działek, ale przecież nie zawsze tak jest.
Może trochę odbiegłem od tematu.

Offline Jarek Thor

  • Zarząd PTG
  • *****
  • Wiadomości: 2446
Re: Ugoda rozgraniczeniowa... Ale sądowa...
« Odpowiedź #11 dnia: 15 Września 2011, 23:36 »
Witaj Adamie wśród nas.
Wrzuciłeś tu dwa przypadki związane z rozgraniczeniem, więc pozwolę sobie wyrazić własną opinię w omawianych  przypadkach. Moim zdaniem geodeta ustalający przebieg granic nie powinien doszukiwać się sporu tam, gdzie go nie ma. Właściciele nie mają żadnego obowiązku składania oświadczeń i wg mnie, wystarczy ten fakt opisać w odpowiednim miejscu protokołu granicznego stwierdzając, że strony nie wnosiły żadnych oświadczeń. Jak zauważyłeś pewnie napisałem w protokole granicznym a nie w akcie ugody. My jako geodeci badamy wszystkie możliwe dowody, czyli zarówno dane z ewidencji (w Twoim przypadku mapa w skali 1 : 5000) jak i aktualny stan użytkowania na gruncie, ślady graniczne no i oświadczenia stron. Gdybym ja ustalał granice i zainteresowane strony uznałyby  wskazany przeze mnie przebieg granic potwierdzając to własnymi podpisami, raczej nie sporządzałbym aktu ugody. Bo w moim przekonaniu nie zaistniał spór. Skoro jednak sporządziłeś akt ugody i niejako zamknąłeś tym sprawę, świat z pewnością sie nie zawali a najważniejsze jest to, że właściciele mimo wszystko zgodnie uznali wskazany przez Ciebie przebieg granic. jeśli chodzi o drugi opisywany przez Ciebie przypadek to faktycznie jest on bardzo "ciekawy". Ale moim zdaniem głównie ze względu na działania starosty, który pod presją szantażu (braku woli wydania wypisu i wyrysu) zmusza do rozgraniczenia. To jakieś wariactwo jest. Wiem, że podobne do Twojego przypadki zdarzają sie także w innych sytuacjach. Ale nie wiem dlaczego starosta nie czyta zapisów prawnych, a szczególnie par. 83 i 86 rozporządzenia w sprawie ewidencji gruntów i budynków. Krótko mówiąc, jesli starosta nie przeprowadził modernizacji, to obowiązują te dane, które są ujawnione w ewidencji gruntów przed wejściem w życie rozporządzenia EGiB. Więc żadnej łaski nie robi wydając te dane, które posiada. I tenże starosta najczęściej zapomina, ze wydając dane na zewnątrz, ma obowiązek zamieszczać w nich informacje o spełnieniu bądź nie, obowiązujących standardów. I z pewnością nie byłoby problemu z niewiarygodnym wyrysem, gdyby właściciel miał na nim taka informację. Bo to on, a nie starosta podjąłby decyzję, czy ustalać (niewiarygodne) granice w trybie rozgraniczenia, czy też nie. Zmuszanie do tego przez starostę jest moim zdaniem....nieporozumieniem, delikatnie to ujmując. No i jeszcze kwestia stanu prawnego, dotyczącego nieruchomości podlegającej rozgraniczeniu. Są różne opcje w odniesieniu do określenia "właściwego" stanu prawnego, ale m.in. dzielą się one na stan ujawniony w KW i faktyczny stan prawny wynikający z jakiegoś dokumentu. I nie ma znaczenia czy własność jest ujawniona w KW, czy też nie, jeśli właściciel dysponuje odpowiednim "kwitem". Rozgraniczenie zawsze należy dokonać w obecnosci fatycznych właścicieli a nie tych, ujawnionych w KW.
pozdrawiam
Jarek

Offline Adam Wójcik

  • Członek PTG
  • ***
  • Wiadomości: 2864
Re: Ugoda rozgraniczeniowa... Ale sądowa...
« Odpowiedź #12 dnia: 25 Stycznia 2012, 16:53 »
Witam.

Powracam do tego wątku, gdyż pojawiły się nowe okoliczności, które pozwalają na przeprowadzenie dalszej analizy podniesionego problemu...

Ale zanim o nich napiszę, to przywołam pewne - jakby się wydawało bezdyskusyjne - zasady o których wspomniałem w swoim pierwszym poście:

Z komentarza do art. 223, art.653 Kodeksu postępowania cywilnego:
<<
8. Zawarta przez strony ugoda wiąże sąd, który w jej rezultacie musi umorzyć postępowanie w zakresie objętym ugodą (art.355), ponieważ dalsze postępowanie w sprawie jest już niedopuszczalne (por. post. SN z 26 października 1998r., III CKN 824/98, OSNC 1999, Nr 4, poz.78).

9. W przypadkach gdy ugoda jest sprzeczna z prawem lub zasadami współżycia społecznego albo zmierza do obejścia prawa (art.223 §2), sąd może uznać ją za niedopuszczalną i dalej rozpatrywać sprawę celem jej rozstrzygnięcia wyrokiem. (...)
>>

Wydaje się z powyższego, że nie powinno budzić jakichkolwiek wątpliwości to że: skoro strony zawarły ugodę, a sąd przy tym nie uznał jej za niedopuszczalną -> to sąd MUSI umorzyć w tym zakresie postępowanie, gdyż dalsze postępowanie jest już NIEDOPUSZCZALNE... Niby proste jak "drut"...

A teraz wyobraźmy sobie taką sytuację, że po zawarciu ugody sąd... odroczył rozprawę i dopuścił dowód z opinii biegłego geodety celem zaewidencjonowania mapy rozgraniczenia nieruchomości...

I co wówczas? Bo jakby nie było sąd ani nie umorzył postępowania, ani też nie zakończył go jakimkolwiek prawomocnym orzeczeniem... Czy ma jakąś wartość - na tym etapie - ta ugoda? Czy takie działanie sądu jest prawidłowe? Pytam, bo pewien WSA stwierdził "iż ugoda ma moc wiążącą tylko w razie prawomocnego zakończenia postępowania sądowego, a taka sytuacja nie miała miejsca w sprawie"...

To w końcu jak to jest? Strony przed sądem (a nie geodetą, jak w rozgraniczeniowym postępowaniu administracyjnym) zawierają ugodę. Sąd jej nie kwestionuje jako niezgodnej z prawem. Ale okazuje się, że to i tak nie ma znaczenia, bo postępowanie sądowe nie jest zakończone. I Starosta "leje" na tę ugodę, WINGiK podtrzymuje zdanie Starosty, WSA stwierdza, że skoro postępowanie jest niezakończone, to ugoda nie jest wiążąca... A geodeta winien dostosować opracowanie nie do ugody, ale do spapranej ewidencji...

Co o tym myslicie?

Pozdrawiam, Adam Wójcik.
Geodezja, w przeciwieństwie do matematyki, jest jednym wielkim błędem...