Witam.
W mojej ocenie - a wynika ona z opisu sprawy przez Wiolettę - ewidentnie doszło do ustalenia granic wg zebranych dowodów. Z tego też powodu, już podczas rozprawy granicznej - teoretycznie - winna była nastąpić stabilizacja punktów granicznych znakami granicznymi. Podczas rozprawy, a nie dopiero po wydaniu decyzji rozgraniczeniowej, czy też po jej uprawomocnieniu się. Osobną kwestią jest, czy można stabilizować "na siłę"? Ja miałbym tutaj dużą rezerwę, aby stosować jakieś metody siłowe...
Kwestia "wskazań granic" oraz "sporu", bo te aspekty tutaj padły... Z opisu wynika, że jedna ze stron wskazała granicę zgodną z dokumentami będącymi podstawą ustalenia granic (i potwierdzoną sytuacją w terenie), druga natomiast miała inne "wskazanie". W szczególności, skoro geodeta może określić (ustalić) granicę wg zebranych dowodów, to takie wskazania nie są żadną podstawą do "tymczasowej stabilizacji wg wskazań stron". Jeżeli bowiem geodeta jest w stanie określić przebieg granic, to te wskazania stron jedynie mogą być odnotowane w rubrykach Protokołu granicznego właściwych dla opisania oświadczeń stron albo w jakichś tam innych uwagach. Sądzę, że zbyt często dochodzi do nieuprawnionego, bo potocznego, rozumienia pojęcia "spór graniczny". Strony się kłócą -> to spór graniczny, co niby miałoby skutkować że niezbędne jest zawarcie ugody, podczas gdy wcale tak nie jest. Opisany przypadek jest tego namacalnym przykładem.
Tymczasowa stabilizacja wg wskazań stron ma miejsce wówczas, gdy nie ma podstaw (danych) do ustalenia granic wg zebranych dowodów, co w konsekwencji skutkuje tym, że możliwymi (dostępnymi) rozwiązaniami są: ugoda, zgodne oświadczenie stron, albo właśnie ten przypadek, gdzie geodeta winien sporządzić protokół i wykonać czynności pod kątem konieczności przekazania sprawy sądowi, po uprzednim umorzeniu postępowania (nie zachodzą przesłanki do wydania merytorycznej decyzji o rozgraniczeniu, a strony mają rozbieżne zdanie na temat jej przebiegu).
Kwestia "granicy prawnej", w szczególności dla granic zewnętrznych dzielonej nieruchomości, bo to też zostało tutaj podniesione. Ja wcale nie przesądzałbym, że granice zewnętrzne nie mogą mieć takiego statusu. Może on bowiem wynikać np. z uwłaszczeń z lat 70-tych ub. wieku. Sądzę, że właśnie w tym przypadku, bo mowa jest o zarysach pomiarowych co sugerować może że były one podstawą do uwłaszczeń, że granice te właśnie mogą mieć status "granic prawnych" (o ile podlegały te nieruchomości uwłaszczeniom).
Sumując uważam, że czynności ustalenia granic - co do samej zasady - zostały wykonane prawidłowo. Zresztą potwierdza to uchylenie przez SKO decyzji wójta, który chciał umorzyć postępowanie i przekazać sprawę do sądu powszechnego. Jedyną w mojej ocenie sprawą która może być podnoszona, a która jest w tym przypadku bardzo dyskusyjna, to stabilizacja, która przecież sama w sobie nie przesądza o wadliwości wykonanych czynności, a co najwyżej jest jakimśtam mało istotnym aspektem. Wydaje mi się, że zarzut WINGiK-a "rażącego naruszenia pgik" jest bardzo przesadzony. Zarzut ten bowiem mógłby być stawiany wówczas, gdy strony były zgodne, a geodeta "zapomniał" dokonania takiej stabilizacji. Zresztą to też wg mnie nie powinien być zarzut "dużego kalibru", a co najwyżej winien być potraktowany jako jakaśtam usterka, nie dyskwalifikująca w żadnym razie czynności ustalenia granic.
Pozdrawiam, Adam Wójcik.
PS. Przesyłam Ci Wiola mail-em tekst wystąpienia PTG do Prezesa SKO w Warszawie, które zapewne zostanie oficjalnie skierowane do niego jutro, a które w znacznej mierze porusza sprawy tutaj przez nas dyskutowane.