Szanowni Państwo
Chcę opisać tutaj chyba nietypowa sytuację związaną z przeprowadzonym rozgraniczeniem działek pomiędzy mną a moim sąsiadem.
Jedynym dokumentem przebiegu granicy pomiędzy nami i w ogóle granic był kataster z czasów austryjackich w skali 1:2880.
Nie wdając się w szczegóły , w związku z tym że sąsiad miał własną wizję przebiegu granicy od jego strony (3 m od fundamentu jego domu) , a ja na podstawie katastru i podkładu geodezyjnego dla celów projektowych wykonanych przez uprawnionego geodetę gdzie działki zostały przeskalowane właśnie z katastru, widziałam inny przebieg granicy ( ok. 1 m od jego fundamentu). Muszę tutaj dodać ,że budynki zostały wybudowane za czasów austryjackich , są to budynki drewniane z bali drewnianych ręcznie ciosanych – mój pochodzi z 1912 r, a sąsiada został wybudowany jeszcze w XIX w i nic w ich położeniu od tych czasów się nie zmieniło , maja ten sam kamienny fundament, i nie zostały rozbudowane.
Po wycięciu w 2012 r przez sąsiada bramy wjazdowej i ogrodzenia które postawiłam wzdłuż jego domu, co spowodowało spór dotyczący przebiegu tej granicy wystąpiłam w 2012 r , , z wnioskiem do Burmistrza o wszczęcie postępowania rozgraniczenia działek pomiędzy nami.
Nie zostało w urzędzie wszczęte żadne postępowanie ( wydanie postanowienie o wszczęciu postępowania) tylko Pani w urzędzie zawiadomiła mnie telefonicznie, że przeprowadzone zostanie takie skrócone postępowanie i będzie ono polegało na „okazaniu” działek przez geodetę. Po tym otrzymałam pismo w którym urząd zleca Panu X przeprowadzenie okazania granic. Pismo to otrzymałam tylko ja , a do sąsiada takie zawiadomienie nie poszło. Biuro geodezyjne przysłało zawiadomienie o terminie „okazania” działek i kto będzie przeprowadzał to okazanie ( tym razem to zawiadomienie przyszło do mnie i do sąsiada).
W wyznaczonym terminie przyjechał Pan X i powiedział że musi dokonać jakiś pomiarów i potrzebuje na to czasu. Czekaliśmy ok. godziny i Pan X poprosił nas i okazał nam jak wygląda według niego przebieg granicy.
Jakież było moje zdumienie gdy Pan X okazując nam granicę oznajmij że granica ta stanowi przedłużenie granicy działki położonej poniżej drogi i jest w odległości właśnie 3 m od domu sąsiada i pokazał mi w komputerze widok z geoportalu. Ja byłam po prostu w szoku. Gołym okien było widać na katastrze, że przebieg granicy pomiędzy nami niczym nie jest związana z granicą położoną poniżej drogi gminnej i stanowi granicę zupełnie innej działki oraz że na katastrze nawet w takiej skali gołym okiem widać że w stosunku granicy tej poniżej drogi granica działki pomiędzy nami jest widocznie przesunięta w stronę sąsiada.
Jakiś protokół został spisany taki krótki i rozeszliśmy się. Ja jednak stwierdziłam że coś tu nie gra i następnego dnia zadzwoniłam do Pana X mówiąc mu, że ja się nie zgadzam z tym okazaniem i zarządzałam przeprowadzenia pełnego postępowania rozgraniczającego. Ponieważ po upływie ok. miesiąca nic się nie wydarzyło, napisałam do urzędu, z powiadomieniem Pana X, że odwołuję się od ustaleń związanych z okazaniem i zażądałam przeprowadzenia rozgraniczenia zgodnie z wnioskiem jaki złożyłam w urzędzie. Nie otrzymałam z urzędu żadnego pisma , tylko w kwietniu 2014 r otrzymałam wyrys z gruntu przyjęty do zasobów podpisany przez Pana X i Pana Y ( jak się później okazało Pan X nie miał uprawnień aby przeprowadzać procedurę rozgraniczenia działek). Nic z tego dokumentu nie wynikało , zaznaczono tylko dwoma kółkami miejsca gdzie granica przebiega.
W 2015 r w związku z inwestycjami jakie chciałam przeprowadzić na terenie mojej działki zleciłam uaktualnienie mapy do celów projektowych i jakież było moje zdumienie gdy po otrzymania uaktualnionego podkładu w skali 1:500 przebieg granicy działki ( tej spornej) od strony sąsiada, geodeta naniósł w innej odległości niż ta która została nam „okazana” niby przez Pana X w 2012r.
Oczywiście zadzwoniłam do geodety który wykonał podkład i spytałam dlaczego ta granica przebiega inaczej ( jest przesunięta o ok. 1 m w stronę sąsiada czyli ok. 1 m od słupka bramy wjazdowej którą przeniosłam w związku ze zniszczeniem tamtej). Pan geodeta oznajmij mi, że naniósł przebieg działek zgodnie z tym jak to jak zaewidencjonowane w zasobach geodezyjnych.
Poprosiłam o sprawdzenie kto i kiedy tak wprowadził przebieg granicy, tej spornej, od strony sąsiada do ewidencji i okazało się że zrobione to zostało przez geodetę Pana X w związku ze zleceniem w 2012 r, czyli po przeprowadzeniu tego „okazania”. Czyli okazało się że granica nie przebiega 3 m od budynku od sąsiada tylko ( jak wyszło później) 1,90 m od jego budynku , a 1,10 dalej w stronę sąsiada od miejsca niż „okazał” to Pan X.
Minęło 3 lata, a ja o tym nie wiedziałam, że granica przebiega inaczej niż na tym sławetnym okazaniu. Czyżby zostało uwzględnione moje odwołanie pomyślałam , bo nie dostałam żadnej informacji z urzędu ani od Pana X.
Złożyłam odwołanie do SKO o nie zgodnym z kpa załatwieniu mojego wniosku przez urząd . SKO uznał moją skargę i nakazał Postanowieniem przeprowadzenie w przeciągu 2 miesięcy postępowania rozgraniczającego oraz wskazania winnego naruszenia prawa ( postanowienie SKO było podane do wiadomości mojej i mojego sąsiada).
Burmistrz wydał Postanowienie o wszczęciu postępowania, wskazał geodetę Y do przeprowadzenia rozgraniczenia i we wrześniu br nastąpiło spotkanie z udziałem geodety Y, moim , sąsiada oraz dwóch Pań reprezentujących urząd.
Nie będę opisywać całego spotkania. Powiem tylko że geodeta Y posiadał ze sobą wszystkie dokumenty z geodezji ( szkice, podkłady geodezyjne itp.) poinformował nas jak będzie przebiegać to rozgraniczenie itd. No mogę powiedzieć że pełen profesjonalizm .
Później geodeta Y powiedział, że w zasobach znajduję się wprowadzony do ewidencji przez Pana X przebieg granicy i na podstawie współrzędnych ją pokazał. Na dole była to rurka w betonie odkryta przez geodetę Y, która pochodziła z mojej bramy wjazdowej, którą to bramę wyciął mój sąsiad w 2012r , bo uważał że bramę postawiłam nie zgodnie z przebiegiem granicy jaką on sobie wydumał. Na górze wbity został przez geodetę Y palik. Teraz mogłam pomierzyć odległość od miejsca które „okazał” Pan X – dokładnie 1,10m, a zaraz potem geodeta Y powiedział, że pokaże nam jak przebiega granica katastralna. I to zrobił. Na dole usiłował wbić kołek ale po odsunięciu ziemi okazało się że jest tam beton i kształtownik który był pozostałością mojego słupka od bramy który wyciął sąsiad , a na górze też został wbity kołek. Granica katastralna przebiegała dokładnie wzdłuż ogrodzenia które postawiłam w 2012 r, w odległości dalszego 1,0m od wyznaczonej granicy ewidencyjnej w stronę budynku sąsiada,. Świadczyły o tym pozostałości po wyciętych słupkach wzdłuż budynku sąsiada oraz słupki które jeszcze stały ( trzy sztuki) powyżej budynku. Na dole zarówno granica ewidencyjna jak i katastralna została oznaczona sprajem ( beton + kształtowniki) na górze palikami zaznaczone sprajem.
Geodeta Y oznajmił, że są więc wyznaczone dwie granice
ewidencyjna ( na szkicu została ona oznaczona na zielono) i katastralna ( na szkicu oznaczona na czerwono) i do nas należy decyzją ( do mnie i sąsiada) na którą granicę wspólnie się zdecydujemy.
Sąsiad od razu powiedział że na żadną z tych granic się nie zgadza , bo granica prawidłowa przebiega w odległości 3 m od jego domu , bo on wie że jest ona przedłużeniem działki poniżej drogi i że taką granicę okazał Pan X i tylko na taką się może zgodzić.
Ja powiedziałam ,że mam satysfakcję że pokazana granica katastralna przebiega zgodnie z tym jak przebiegało moje ogrodzenie które zniszczył sąsiad oraz zgodnie z tym co mi mówiło kilku starszych mieszkańców tej wsi, że granica przebiegała nie dalej jak metr od budynku, czyli jak wyznaczona została granica katastralna, ale żeby zakończyć ten spór jestem skłonna nie dochodzić ustalenia granicy katastralnej, tylko zgodzić się na przyjęcie tej granicy ewidencyjnej, pomimo że nie wiem w oparciu o co i na jakiej podstawie została ona wyznaczona przez Pana X.
Po wyjaśnieniu geodety Y ,że jeżeli jednoznacznie i wspólnie nie określimy którą z przedstawionych granic wybieramy, zostanie to uznane za brak porozumienia i sprawa zostanie skierowana do sądu celem wyznaczenia granicy przez sąd.
Sąsiad powiedział że niby on musi wyjaśnić w wydziale geodezji dlaczego te granice są tak różne i poprosił o dwa tygodnie na zastanowienie. Dwa tygodnie minęły , mamy się spotkać 6 października br ponownie i wiem już, że sąsiad nie zaakceptuje żadnej z granic pokazanych przez geodetęY tylko będzie dochodził w sądzie żeby granica przebiegała 3 m od budynku, czyli tak jak okazał to Pan X, pomimo że to on później zaewidencjonował ta granicę inaczej niż okazał.
I tutaj mam do Państwa Szanowni Geodeci następujące pytania o ile biorąc wasze doświadczenia moglibyście mi odpowiedzieć i coś doradzić:
1. W protokole zostanie wpisane że sąsiad nie godzi się na żadną wskazaną granice , ani ewidencyjną ani katastralną tylko na jakąś wirtualną którą sobie umyślił nie mając żadnych na to dowodów, poza stwierdzeniem jednego sąsiada, który nie ma nic wspólnego z tymi działkami i mu rzekomo powiedział że granica przebiega właśnie na przedłużeniu tej dolnej działki, czyli ok. 3,0 m od jego budynku . Na jaką granicę w takim wypadku mam ja się zdecydować
na ewidencyjną, czy ponieważ sąsiad i tak nie chce porozumienia pomimo przedstawionych powyższych dowodów i sprawa trafi do sądu to wnioskować ustalenia granicy katastralnej?
2. Wiem że to sąd podejmie decyzje, ale jak uważacie w świetle powyższych informacji, na czym będzie opierał się sąd wydając decyzję: na materiałach jakie przedłoży geodeta Y z postępowania czy weźmie pod uwagę np. zeznania jakiś osób których zawsze można opłacić , żeby zeznali że granica przebiega właśnie tam gdzie sobie sąsiad umyślił , bo tak mu jest wygodnie, no bo w końcu co 3,0 m od budynku to nie 1,0m
3. Przyczyną tego wszystkiego co opisałam powyżej jest Pan X, który doprowadził do tego, bo okazał granicę gdzie indziej wzbudzając w sąsiedzie wiarę w to, że ta granica idzie tam gdzie on by chciał, a gdzie indziej ją zaewidencjonował. Można przyjąć że się pomylił, ale dlaczego, wiedząc że się pomylił ( prawdopodobnie dlatego że nie miał odpowiednich uprawnień do przeprowadzenia rozgraniczenia ) nie poinformował uczciwie nas czyli stron o tym ? Czy jakieś w takim razie konsekwencje można by wobec tego geodety wyciągnąć ? Jeżeli tak to jakie?
Za odpowiedzi na powyższe pytania z góry dziękuję.
RoBoCIK połączył wiadomości: 4 Października 2016, 09:22
Szanowni Państwo Geodeci
Widać ze nikt nie ma jakoś ochoty, a może nie potrafi odpowiedzieć na moje pytania zawarte w poście.
cytuję:
I
tutaj mam do Państwa Szanowni Geodeci następujące pytania o ile biorąc wasze doświadczenia moglibyście mi odpowiedzieć i coś doradzić:
1. W protokole zostanie wpisane że sąsiad nie godzi się na żadną wskazaną granice , ani ewidencyjną ani katastralną tylko na jakąś wirtualną którą sobie umyślił nie mając żadnych na to dowodów, poza stwierdzeniem jednego sąsiada, który nie ma nic wspólnego z tymi działkami i mu rzekomo powiedział że granica przebiega właśnie na przedłużeniu tej dolnej działki, czyli ok. 3,0 m od jego budynku . Na jaką granicę w takim wypadku mam ja się zdecydować na ewidencyjną, czy ponieważ sąsiad i tak nie chce porozumienia pomimo przedstawionych powyższych dowodów i sprawa trafi do sądu to wnioskować ustalenia granicy katastralnej?
2. Wiem że to sąd podejmie decyzje, ale jak uważacie w świetle powyższych informacji, na czym będzie opierał się sąd wydając decyzję: na materiałach jakie przedłoży geodeta Y z postępowania czy weźmie pod uwagę np. zeznania jakiś osób których zawsze można opłacić , żeby zeznali że granica przebiega właśnie tam gdzie sobie sąsiad umyślił , bo tak mu jest wygodnie, no bo w końcu co 3,0 m od budynku to nie 1,0m
3. Przyczyną tego wszystkiego co opisałam powyżej jest Pan X, który doprowadził do tego, bo okazał granicę gdzie indziej wzbudzając w sąsiedzie wiarę w to, że ta granica idzie tam gdzie on by chciał, a gdzie indziej ją zaewidencjonował. Można przyjąć że się pomylił, ale dlaczego, wiedząc że się pomylił ( prawdopodobnie dlatego że nie miał odpowiednich uprawnień do przeprowadzenia rozgraniczenia ) nie poinformował uczciwie nas czyli stron o tym ? Czy jakieś w takim razie konsekwencje można by wobec tego geodety wyciągnąć ? Jeżeli tak to jakie?
Przeczytałam wszystkie posty z tego zagadnienia i znalazłam post, że wskazanie przez geodetę podczas rozgraniczenia dwóch czy trzech granic to nic nietypowego. Również w jednym z postów jest ujęte kiedy jest sporna działka i tam napisano że gdy granice da się wyznaczyć na podstawie dowodów ( tutaj granica ewidencyjna i katastralna ) to granica nie jest sporna, bo istnieje granica chociażby ta ewidencyjna która została wniesiona do geodezji pomimo że nie została wydana żadna w tym zakresie decyzja.
Czy w związku z powyższym urząd nie powinien wydać decyzji przyjmując jedną z granic jako granicę obowiazującą np. tą ewidencyjna , gdybym ja np. w protokole zgodzila sie na przyjęcie tej granicy?
W dalszym ciągu czekam na jakąś odpowiedź na pytania zadane w poście
Pozdrawiam