Ciekawy jest Waszego zdania w poniższej sytuacji
Istnieje spór co do własności, sprawa jest sadzie. Geodeta po zgłoszeniu podziału przystąpił do czynności przyjęcia granic (na gruncie). Zamarkował punkty i okazał stronom nie dopuszczając do czynności spadkobiercę właściciela jednej z działek (syna, postępowanie spadkowe nie przeprowadzone) nie przyjmując od niego informacji o sporze. Czynności wykonywane były w trybie przepisów rozporządzenia "w sprawie sposobu i trybu dokonywania podziałów nieruchomości". Działki są  w terenach leśnych, a więc gdyby nawet przyjąć (co wątpliwe), że faktycznie dokonywany ma być podział to wydaje mi się, że tryb nie jest właściwy. Tak naprawdę (co niestety często występuje) jest to działanie mające na celu wskazanie stronom granicy działek. Konsekwencje są fatalne. Jedna ze stron traktując czynności jako okazanie zasięgu prawa własności na drugi dzień dokonała wycinki drzew w obszarze sporu. Straty są duże i nie odwracalne.

Na terenach rolnych chyba można.

W mojej ocenie, jeżeli faktycznie doszło do takich czynności, jak opisujesz, to tam się z punktu widzenia prawa nic nie wydarzyło.

Równie dobrze mogli sobie spisać bartniczy protokół kontroli ula, miałby w tych okolicznościach podobną wartość w stosunku do tamtych granic nieruchomości.

Inną rzeczą jest, że przeprowadzone czynności przez geodetę, które de facto nie są żadnymi czynnościami geodezyjnymi, godzą w powagę zawodu. Tutaj właściwym do rozpoznania sprawy byłby samorząd zawodowy. Gdyby był.

Rozumiem, że zostały spełnione warunki, o których mowa w §4 ust. 3 rozporządzenia w sprawie podziałów nieruchomości, że zawiadomiono strony?

Ponadto działki zgodnie z informacją autora postu są na terenach rolnych i leśnych. Jeżeli nawet przyjąć, że dochodziło do jakiegokolwiek podziału, dlaczego zastosowane zostały przepisy rozporządzenia wydanego na podstawie art. 100 ustawy o gospodarce nieruchomościami, skoro art. 92 tej samej ustawy mówi, że przepisów tych w przypadkach podziałów na terenach rolnych i leśnych nie stosuje się?

Dla mnie w tej dyskusji priorytetowe wydaja się dwa przedstawione zdania

Istnieje spór co do własności, sprawa jest sądzie. Geodeta po zgłoszeniu podziału przystąpił do czynności przyjęcia granic (na gruncie). Zamarkował punkty i okazał stronom .....

Mnie interesuje problem działań geodezyjnych, które unikając rozgraniczenia usiłują spowodować u właścicieli przekonanie, że okazywana jest granica własności.

Poruszony temat dotyczy podziału działki, gdzie jedna z granic jest sporna. Dyskusja geodetów dotycząca tego, czy ktoś miał prawo wyciąć jakieś drzewa, czy też nie, w moim odczucie jest nie na miejscu i trzecioplanowa. Bo niby co nas to obchodzi? Nie jest również najważniejsze - jak mi się wydaje -  wykonywany tryb podziału (rolny lub z UoGN).

Dla mnie dyskusja staje się ciekawa, jeżeli za ja priorytet uznamy stwierdzenie

Istnieje spór co do własności, sprawa jest sądzie ...

Padła sugestia, że problem może rozwiązać rozgraniczenie. Ta jednak procedura wcale nie gwarantuje, że spór zostanie zażegnany. Doświadczone osoby wiedzą, że sprawy o zasięg własności mogą trwać w sądach przez wiele lat.

Czy zatem spór graniczny może zablokować podział?
Jaki status ma sporna granica przyjęta do podziału w przypadku sporu o własność?

Myślę, że to są pytania warte dyskusji.