Z zainteresowaniem zapoznałem się z tekstem tego artykułu. Pani Sędzia dość jasno opisała problem, wskazując na kilka bardzo istotnych kwestii i je wyjaśniła.
Wydaje mi się jednakże, że jednakże kilka kwestii wymagałoby dokonania bardziej szczegółowej analizy:
1. Przedmiot skargi do WSA.
Nie ulega wątpliwości, że przedmiotem skargi jest czynność starosty polegająca na wydaniu odmowy przyjęcia dokumentacji do zasobu (a nie pisma – odpowiedzi WINGiK-a w przedmiocie zbadania zasadności tej odmowy). Nawiasem można tutaj dodać, że starosta nie posiada uprawnienia do kierowania z urzędu wydanej przez siebie „odmowy” celem zbadania jej przez organ nadzorczy (WINGiK-a). Kompetencja ta przynależy wyłącznie do wykonawcy pracy, który może (a więc nie musi) złożyć taki wniosek, zresztą w dowolnym terminie (przepisy tego terminu nie określają). Starosta, wymieniony w wyroku WSA w Kielcach, nie miał zatem uprawnienia do zwracania się do wojewódzkiego organu nadzorczego w tej sprawie.
Do jednoznacznego sprecyzowania pozostaje, bo tutaj nawet wśród stanowisk różnych sądów administracyjnych można doszukać się rozbieżności, z jaką datą dokonywana jest przez starostę omawiana czynność? Czy jest to data wynikająca z protokołu kontroli (data zakończenia kontroli), data wydania w pisemnej formie prawnych i technicznych przyczyn odmowy, czy data ta właściwie nie ma szczególnego znaczenia, skoro przedmiotem skargi jest ściśle określona czynność? Ta kwestia wyniknęła np. w wyrokach WSA w Krakowie i NSA, które skomentowaliśmy ostatnio w artykule zamieszczonym na naszej stronie internetowej. W mojej ocenie, data ta nie jest istotna, ponieważ starosta nie może wydać kilka „odmów” przyjęcia tej samej dokumentacji w różnych datach. Problem ten wystąpił w jednej ze spraw rozpatrywanych przez WSA w Łodzi, gdzie Sąd – w mojej ocenie – skandalicznie podszedł to tej kwestii. Otóż rozpatrzył, w sensie oddalił, skargę na jedną czynność, a że jakoby wg Sądu miało być ich dwie, to drugą wyłączył do odrębnego postępowania. Następnie drugą "skargę" na czynność Sąd odrzucił, ponieważ wg tego Sądu nie zostały spełnione przesłanki formalne, tj. że wykonawca nie wezwał organu do usunięcia naruszenia prawa, właśnie dla tej drugiej czynności… Przecież taki sposób „załatwienia” świadczy, że Sąd „załatwił” wykonawcę, a nie problem: błędem merytorycznym Sądu było uznanie, że jednocześnie organ może wydać dwie niezależne odmowy przyjęcia do zasobu tej samej pracy geodezyjnej.
W mojej ocenie ta kwestia winna być interpretowana w sposób ogólny, tj. sądy nie powinny przywiązywać aż tak dużej wagi do daty tej czynności, ale do samego faktu że taka czynność podlega zaskarżeniu. Sposób podejścia sądów świadczy wg mnie o tym, że sądy sobie nie radzą z tym problemem, w związku z czym szukają jakichkolwiek, nawet wątpliwych i nikłych argumentów, aby sprawą się nie zajmować.
2. Strona uprawniona do wniesienia skargi.
W moim przekonaniu sprawa jest prosta i oczywista, a więc nie ma potrzeby jej komplikowania. Każdy wykonawca pracy, któremu organ wydaje odmowę przyjęcia dokumentacji do zasobu, jest uprawniony do złożenia skargi i ewidentnie ma w tym interes prawny. Zauważyć przy tym można, że starosta jako organ administracji, nie ma takiego interesu i nie może z urzędu skarżyć swoich czynności.
3. Sąd nie jest geodetą.
Argumentacja Autorki w tym zakresie wydaje się być bardzo trafna. Bo faktycznie zarówno wykonawca pracy, jak też osoba upoważniona przez organ do dokonania jej kontroli, muszą posiadać stosowne uprawnienia zawodowe. Sądy administracyjne, w przeciwieństwie do sądów powszechnych, nie mogą powoływać biegłych z zakresu geodezji i kartografii. Oznacza to tym samym, w żadnym razie że nie mogą rozstrzygać merytorycznego sporu pomiędzy organem a wykonawcą. A bardzo często do takich sporów w tego rodzaju sprawach dochodzi. W moim przekonaniu nie jest to jednakże tutaj decydujące aby twierdzić, że takie sprawy nie powinny podlegać sądom administracyjnym. Przeciwnie. Zauważyć i podkreślić bowiem tutaj należy jedną kluczową rzecz: pracę geodezyjną wykonuje osoba, która posiada równie ważne uprawnienia zawodowe, co osoba działająca w imieniu organu administracji. Nie jest to zatem tak, że organ ma jakiś „specjalny” status, który miałby przesądzać o sposobie rozstrzygnięcia sprawy.
4. Uznanie obowiązku organu włączenia dokumentacji do zasobu.
Sądy administracyjne zapominają, że posiadają realne uprawnienie, wynikające z art.146 par.2 w związku z art. 193 ppsa, do uznania obowiązku organu wynikającego z przepisów prawa. Co jest ważna, to kompetencja ta może być wykorzystywana i stosowana nie tylko z wniosku skarżącego, ale także z urzędu. W mojej ocenie, właśnie w tego rodzaju sprawach czysto geodezyjnych, sądy winny stosować tę możliwość. Sądowe „uznanie obowiązku starosty” skutkowałoby nakazem przyjęcia dokumentacji do zasobu, w przypadku gdyby sąd uwzględnił skargę. Rozwiązanie to wydaje się być uzasadnionym z kilku powodów. W wielu wyrokach sądy uwzględniały wniesione skargi, jednakże w wydanych wyrokach zobowiązywały starostów do przeprowadzania ponownej kontroli dokumentacji. Takie rozstrzygnięcia, co pokazała już praktyka, spowodowały swoisty „ping-pong”: starosta ponownie odmawiał przyjęcia dokumentacji do zasobu, a wykonawca ponownie wnosił skargę do WSA. W kilku przypadkach sprawy zawisły nawet przed NSA. Sądy nie dostrzegły, że skarżoną czynnością nie była czynność kontroli, ale czynność odmowy przyjęcia dokumentacji do zasobu. Zatem w przypadku uwzględnienia skargi całkowicie bezzasadnym jest dokonywanie jakiejkolwiek „ponownej” kontroli, skoro w uprzednio sporządzonym protokole udokumentowana została zarówno data jej wszczęcia, jak i zakończenia. W moim przekonaniu stwierdzenie bezskuteczności czynności odmowy (sądy błędnie często orzekają o uchyleniu tej czynności; sądowemu uchyleniu podlegają akty administracyjne, a nie czynności administracyjne) winno skutkować nakazem przyjęcia dokumentacji do zasobu z uwagi na bezprzedmiotowość odmowy. Prawodawca w żadnym bądź razie nie przewidział jakiejkolwiek możliwości dokonywania ponownych kontroli: albo organ wykaże uzasadnione wady i usterki w protokole, albo nie. Stwierdzenie bezskuteczności czynności „de facto” potwierdza, że wymienione w protokole usterki i wady są nieuprawnione i wadliwe, w związku z czym wynik kontroli winien być uznany jako wolny od tych wad i usterek. Podkreślić należy tutaj, takie podejście sądów w sposób znaczący usprawniłoby proces włączania dokumentacji do zasobu: organ administracji ma prawny obowiązek w sposób niewadliwy wykazać powody wydania odmowy i jeżeli tego nie czyni, to praca geodezyjna winna do zasobu zostać przyjęta. Wiele odmów, jak pokazuje praktyka, nie spełnia podstawowych wymagań i standardów, a wymieniane w protokołach zarzuty pozostają w sferze dowolnych interpretacji. Takie działania nie mogą być uznane za powody wydawania tych odmów: zarzuty winny być bowiem jednoznaczne i uzasadnione konkretnymi przepisami. Włączenie w takiej sytuacji dokumentacji do zasobu nie narusza obowiązujących przepisów, a jedynie często występujące w powiatach lokalne ustalenia wydawane w formie wytycznych. Wytyczne te jak wiemy nie stanowią przepisów prawa powszechnie obowiązującego, a tym samym nie mogą być wystarczającą podstawą wydanej odmowy.
5. Rola WINGiK-a, a sądy administracyjne.
Wypada zauważyć, że nawet znowelizowanie ustawy PGiK w taki sposób, że organ wydawałby w przyszłości odmowę w formie decyzji administracyjnej, nie zmienia istoty spraw i usytuowania w tych sprawach sądów administracyjnych. Jakkolwiek organem odwoławczym byłby wojewódzki inspektor nadzoru gik, to w przypadku podtrzymania wydanej przez starostę decyzji, wykonawcy przysługiwałoby prawo do wniesienia skargi (na decyzję WINGiK-a) do sądu administracyjnego. Być może część spraw byłoby rozpatrzonych przez organ odwoławczy w sposób pozytywny dla wykonawcy, jednakże co do zasady sądy administracyjne nadal sprawowałyby kontrolę nad omawianym orzecznictwem. W mojej ocenie sensownym rozwiązaniem byłoby znowelizowanie przepisów ustawy Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi w taki sposób, aby możliwe było powoływanie przez sąd biegłego z zakresu geodezji i kartografii. Rozwiązanie to z jednej strony nie byłoby szczególnym i rażącym odstępstwem od obecnie obowiązujących uregulowań (w sprawach mogą występować np. rzecznicy patentowi), a z drugiej biegli ci byliby przydatni także i w innych sprawach rozpatrywanych przez sądy administracyjne (np. z zakresu ewidencji gruntów i budynków). Obecna praktyka, polegająca na próbach merytorycznego rozpatrywania spraw z zakresu gik, jest wadliwa i niedopuszczalna, często udowadnia niekompetencję sądów w przedmiotowym zakresie.
Pozdrawiam, Adam Wójcik.