Witaj Mim.
W mojej ocenie, sprawa którą przedstawiłeś ma kilka dość ciekawych aspektów:
1. Z przedstawionego przez Ciebie opisu wynika, że uprzedni właściciel miał założoną księgę na dwie działki: tę którą kupiłeś (powiedzmy nr 1) i tę 1-arową (powiedzmy nr 2). Co z tego wynika? Ano to, że kupiłeś działkę nr 1, a nie kupiłeś działki nr 2, która w wyniku zawarcia aktu notarialnego też nie mogła "ot tak sobie zniknąć"...
2. Przywołane przez Ciebie powierzchnie oby działek są "arowe" (33 ary i 1 ar). Sugeruje to w zasadzie, że tak naprawdę nikt nigdy nie określił dokładnie przebiegu granic tych działek (a więc dokładnego położenia ich punktów granicznych). Bo gdyby to zrobił, to mielibyśmy raczej do czynienia z powierzchniami obliczonymi co do 1 metra kwadratowego.
3. Tak w zasadzie to kupiłeś numer działki. Założenie księgi wieczystej - z uwagi na to że jej dział pierwszy, tj. "Oznaczenie nieruchomości", a więc i jej granice nie są objęte rękojmią wiarygodności - nie przesądza ani o powierzchni ani o granicach tej nieruchomości. Zarówno granice, a w konsekwencji i powierzchnia, mogą się zmienić, w szczególności poprzez dokonywanie pomiarów coraz dokładniejszymi technikami pomiarowymi, albo z innych powodów.
4. Możesz mieć - wg mnie - uzasadnione pretensje do starostwa, które wydało (jak sądzę) wprowadzający w błąd wyrys z mapy ewidencyjnej, a który to wyrys służył jako podstawa do spisania aktu notarialnego i do założenia księgi wieczystej. Sam nie wiem, czy właściwszym byłoby powiadomienie prokuratury (z uwagi na wydanie dokumentu urzędowego jakim jest wyrys, a który nie odpowiadał stanowi rzeczywistemu), czy też dochodzenie na drodze cywilnej jakiegoś odszkodowania od starosty za ten jego ewidentny błąd?
5. Możesz też rozważyć "grę na zwłokę"... Od daty zakupu tej 33-arowej działki minęło już - jak obliczyłem - 15 lat... Jeszcze pięć i będziesz miał prawo nabyć tę przez siebie użytkowaną (1 arową) powierzchnię na własność w drodze zasiedzenia. W dobrej wierze, czyli po 20 latach nieprzerwanego użytkowania (dobra wiara polega na tym, tak ogólnie, że nie miałeś świadomości że użytkujesz cudzy grunt).
6. Twoja sprawa jest chyba też przykładem, że często ludzie wykładając całkiem sporą kasę na zakup nieruchomości, tak naprawdę kupują "kota w worku"... Kupują bowiem numer działki, całkowicie nie "wnikając" w jakich faktycznych granicach. Akt notarialny, a nawet księga wieczysta, nie dają bowiem tej pewności. Sądzę wręcz, że to zupełnie pozorna oszczędność... Wyznaczenie punktów granicznych przez geodetę - przed zakupem - ma przecież same plusy... Począwszy od tego, że wiemy co tak naprawdę kupujemy, ale także jesteśmy pewni co do tego jak postawić ogrodzenie, czy też unikamy "niespodzianek" w późniejszym czasie, jak na przykład przy budowie domu...
Pozdrawiam, Adam Wójcik.