Co może geodeta?
Może dogadać się z urzędnikiem, wykonać wszystkie najbzdurniejsze polecenia i mieć święty spokój.
Może iść w spór, doprowadzić do wydania decyzji i odwoływać się od niej. Nie znam precyzyjnych statystyk, ale z tego, co publikują ludzie po różnych forach, to najczęściej organ drugiej instancji albo podtrzymuje stanowisko organu pierwszej instancji, albo zauważa nowe niedostrzeżone usterki i tworzy kolejny protokół z nowymi problemami, których nie zauważył starosta. Jakoś nie zauważyłem, żeby geodeci nader często chwalili się, że organ drugiej instancji przychylił się do stanowiska wykonawcy i zmienił decyzję organu pierwszej instancji, przyjmując operat do zasobu.
Ad hoc przypominam sobie tylko jeden taki przypadek, który przewinął mi się gdzieś po forach internetowych, że organ zmienił decyzję organu pierwszej instancji i przyjął operat do zasobu.
Po trzecie, geodecie zostaje odwołanie się do sądu administracyjnego, który nie rozstrzyga sprawy merytorycznie, ale tylko na poziomie prawa i tylko analizując dokumentację sprawy. Sąd administracyjny nie ma narzędzi do ustalenia, kto merytorycznie na poziomie geodezyjnym ma rację. Z tego wynika statystyka, którą wskazałem wcześniej, że prawie wszystkie sprawy zakładane przez geodetów upadają. Jeżeli już ktoś wygrał, to dlatego, że na przykład organ drugiej instancji nie sporządził protokołu weryfikacji, a z przepisu prawa wynika, że przed wydaniem decyzji najpierw musi zostać sporządzony protokół weryfikacji, także przed organem drugiej instancji.
Na pocieszenie przychodzi mi do głowy jeden wyjątek, który popełnił WSA w Krakowie:
Przepis art. 12b ustawy z dnia 17 maja 1989 r. - Prawo geodezyjne i kartograficzne (Dz. U. z 2019 r., poz. 725) - jak każdy przepis prawa - należy interpretować przede wszystkim względami celowościowymi (nazywanymi też zwykłym zdrowym rozsądkiem), a celem prawidłowej weryfikacji zbiorów danych lub innych materiałów stanowiących wyniki prac geodezyjnych lub prac kartograficznych jest - w ogólności - utrzymywanie państwowego zasobu geodezyjnego i kartograficznego w stanie aktualności. Jest to także zadanie starosty, który albo na ten cel przeznacza pieniądze państwowe (działając „z urzędu"), albo korzysta z operatów - wyników prac geodezyjnych lub prac kartograficznych wykonanych przez uprawnionych geodetów na koszt obywateli. Patrząc przez taki pryzmat starosta powinien wszelkimi sposobami ułatwiać pracę geodetom wykonującym prace geodezyjne „na wniosek", czyli na zlecenie i koszt osób fizycznych lub prawnych.
Sam wyrok wymaga komentarza: tutaj geodeta wygrał z organem, ponieważ organ dokonując ponownej weryfikacji operatu nie sporządził protokołu weryfikacji. Także więc tutaj sąd rozpoznał tylko kwestie prawne, bez wchodzenia w merytirykę. Sam cytat zaś nawiązuje do swoistej przepychanki operatu pomiędzy wykonawcą a organem pierwszej i drugiej instancji, które przez swoje coraz to nowe usterki i pomysły przez półtora roku nie potrafiły przyjąć operatu do zasobu.
W każdym razie obecnie istniejące prawo stawia wykonawców w beznadziejnej sytuacji, ponieważ
de facto nie mają żadnych realnych środków obrony praw, które wynikają z przepisów prawa.